Gdy odeszliśmy dalej, moja żona zauważyła: „Blachara, blachara! To wcale nie jest deska!". Myślała, że „blachara" jest określeniem, które zastąpiło „deskę", jak mówiło się na panie bez biustu. Tymczasem dziewczyna nie uskarżała się na brak walorów.

Padliśmy ofiarą ciekawości i wszczęliśmy językowe śledztwo. W internetowej przeglądarce jako pierwszy rzucił nam się w oczy obrazek blondynki liżącej – nie ma w tym stwierdzeniu żadnych metafor – felgę samochodu. „Kiepski żart – powiedziała żona. – Blachara to szmata, odkurzacz?".

Z pomocą przyszedł nam teledysk „Ona jest blacharą!". Blondynka śpiewa, tak żeby się rymowało, „Widzę cię w mercedesie klasy C". W chwilę potem wyskoczył nam na ekranie obrazek z Dodą i komentarzem: „Doda to blachara z najwyższej półki", a obok niej fotos BMW E34. Generalnie zaroiło się przy blacharze od samochodów, i to był trop idealny, który potwierdził link do wpisu: „Krystyna to blachara. Leci tylko na facetów z wypasionymi brykami". Bo blachara to kobieta, która poluje na mężczyzn z dobrym samochodem. Panowie, wybierajcie tylko panie z własnym autem. Najwyżej zostaniecie okrzyknięci blacharzami.