Zobacz galerię zdjęć
Wizerunek roztańczonego sexy kochanka zamienił na sexy męża (w 2012 r. wziął ślub z aktorką Jessicą Biel). Trudno mu konkurować z kampową wyobraźnią Nicki Minaj i jej softpornograficznymi klipami. Nowa płyta „The 20/20 Experience" brzmi więc jak bezpieczne i mądre rozwiązanie. Rozsądek podpowiada: skoro już nie dyktujesz mody, zwróć się w stronę retro. Singiel „Suit & Tie" wypuszczony w styczniu był zwiastunem przemiany we Franka Sinatrę XXI wieku. Teledysk wyglądał niczym promocyjny klip do serialu „Mad Men". Zamiast białych adidasów i luźnych ciuchów – lakierki i smoking.
Każdy producent muzyczny wie, że dwa pierwsze utwory mogą przesądzić o całej płycie. Na „The 20/20 Experience" początkowe 15 minut zapowiada coś świetnego. Wielobarwne „Pusher Love Girl", zaśpiewane falsetem w stylu Prince'a, płynnie łączy się z „Suit & Tie", które w tym towarzystwie brzmi jeszcze lepiej i przywodzi na myśl kompozycje Marvina Gaye'a. Fantastycznie wypada również „That Girl".
Zdarzają się jednak bezbarwne partie i wpadki. Słabiej – co ciekawe – wypadają fragmenty, w których wokalista i odpowiedzialni za produkcję albumu Timbaland i J-Roc oglądają się w muzyczną przeszłość. Niewątpliwą pomyłką jest „Mirrors", brzmi jak zapowiedź reaktywacji 'N Sync, boys-bandu, w którym Justin zaczynał karierę. Salsoidalne „Let the Groove In" można by bez żalu oddać Shakirze. Z kolei „Tunnel Vision" puszcza oko do tych słuchaczy, którzy tęsknią za parkietowymi przebojami pokroju „My Love". Udało się tylko połowicznie.
„The 20/20 Experience"