Wtedy pojawiają się tak zwane wynalazki. Rzecz nie dotyczy wyłącznie neologizmów, które w tej rubryce szczególnie nas interesują. Chodzi o nowe formy obyczajowe dotyczące zwłaszcza konsumpcji napojów wyskokowych.
Z największym zdziwieniem usłyszałem ostatnio, że pojawił się nowy drink spożywany w miejscach publicznych, zwłaszcza przez młodzież, o wdzięcznej nazwie Tadzio. Ale zanim wyjaśnię, o co chodzi, sięgnę pamięcią do przeszłości.
Wynalazkami w minionym systemie nazywano napoje alkoholowe wyprodukowane, że się tak wyrażę, nie wprost do wypicia. Są nawet powody, by uznać, że producenci w ogóle nie przewidzieli takiego przeznaczenia. Pamiętam, jak podczas Nocy Bluesowych w Olsztynie dwóch dżentelmenów zamówiło w kawiarni coca-colę. Nosy mieli czerwone i nie udało się im dłużej ukryć, że zasiedli przy stoliku tylko po to, by dolać do amerykańskiego napoju nieco brzozówki. Brzozówki, czyli płynu po goleniu.
Bywając na Festiwalu Awiniońskim, zetknąłem się z parą, która podczas spektakli popijała sobie, cytuję, „red mineral water". Z butelki po wodzie ciągnęła czerwone winko.
A kim jest tajemniczy Tadzio? Tadzio, proszę Państwa, to butelka coca-coli, do której młodzież nalewa wódkę lub whisky. I tak zakamuflowaną przed stróżami porządku wypija w parkach. Jakie czasy, takie drinki!