Oczywiście, interpretując niektóre zwroty w nazbyt prosty sposób, można zrobić bałwana z siebie. Bałwana, czyli idiotę. Jak się bowiem okazuje – lepienie bałwana może mieć co najmniej dwa znaczenia.
Z bałwanem w ogóle jest kłopot. Albo go nie ma, albo pojawia się w zaskakujących kontekstach. Pamiętam, że lepiłem go ostatnio – używam tradycyjnego, najprostszego znaczenia – podczas Wielkanocy, która wypadła w tym roku w kwietniu. Wcześniej był kłopot.
Rzecz jasna, deficyt bałwanów niweluje Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, gdzie można oglądać bałwana zamkniętego w... lodówce. Gdy wyłączą prąd, zrobi się pewnie w muzealnej placówce takie zamieszanie jak tam, gdzie niektórzy nie będą mogli ulepić bałwana w znaczeniu przenośnym.
Lepią bałwana studenci przed sesją albo wyjściem do klubu. Lepili bałwana lotnicy podczas wojny – zwłaszcza podczas długich, nocnych lotów, gdy lepienie bałwana nie było jeszcze uznane za nic groźnego.
Zawsze jednak trzeba zachować rozsądek i czujnie wybadać kontekst.