Można sięgnąć też po wino musujące, które w każdej sytuacji otwiera się łatwo, cicho i dyskretne (tandetne głośne wystrzały i płyn ściekający po butelce zostawcie zwycięzcom F1). Wybór jest ogromny – od tradycyjnego francuskiego szampana przez hiszpańską cavę po włoskie franciacortę i prosecco. I na tym ostatnim chciałbym się dziś skupić.
Prosecco to wino bezpretensjonalne, rześkie i delikatne już choćby z samego wyglądu. Ma słomkowy kolor, czasem o zielonkawych refleksach. W smaku wyczuwa się nuty jabłek, gruszek i migdałów. Pochodzi z regionu Wenecja Euganejska zwanego po włosku Veneto.
Najlepsze prosecco robi się wyłącznie ze szczepu glera, ale dopuszczalny jest również niewielki dodatek odmian pinot blanc i pinot grigio. W ramach ogólnej wiedzy przydatnej w towarzystwie warto pamiętać, że od szampana różni je nie tylko miejsce, ale i metoda produkcji. Wtórna fermentacja, podczas której wino zyskuje bąbelki, odbywa się nie w butelkach, ale w zamkniętych hermetycznie zbiornikach ze stali nierdzewnej, gdzie do wina dodaje się mieszankę cukru i drożdży. Powstaje w ten sposób dwutlenek węgla, który zmienia wino „gładkie" w musujące. Po kilku miesiącach trunek jest butelkowany pod ciśnieniem.
Ten cały proces znany jest jako metoda Charmata (od nazwiska Eugene'a Charmata, francuskiego winiarza, który ją spopularyzował), choć, o ironio, jego wynalazcą był przecież Włoch Federico Martinotti! W przeciwieństwie do metody szampańskiej, w której wino musi dojrzewać jeszcze kilka lat, by zyskać swój smak i „gazik", zabutelkowane prosecco pijemy od razu. Dłuższe leżakowanie odbiera mu pożądaną świeżość.
Ciekawym przykładem prosecco jest Prosecco DOC Extra Dry z Domus Picta, producenta mającego swoją siedzibę w miejscowości Valdobbiadene, oddalonej o godzinę jazdy samochodem na północ od Wenecji. Tradycje tej firmy sięgają połowy XIX wieku. W ich winie nutom owoców towarzyszą jaśmin i akacja. A bardziej wyrobiony nos wyczuje nawet subtelną miętę.