Wystawione w każdym szanującym się barze cieszą oko i kuszą kubki smakowe. Niezorientowany w temacie turysta zwykle nie wie, z czym dokładnie ma do czynienia, ale warto się wykazać odwagą. Hiszpanie doprowadzili bowiem sztukę przekąsek do mistrzostwa.
Mówi się, że upowszechnienie zwyczaju przegryzania wina niewielką ilością jedzenia zawdzięczamy jednemu z władców Kastylii i Leon. Król Alfons X zwany Mądrym, będąc na diecie podczas choroby, skazany był na jedzenie mało, za to często. Po wyleczeniu wprowadził ten zwyczaj w oberżach swego królestwa. Samo tapa (czyli przykrywka) to z kolei andaluzyjska praktyka przykrywania talerzykiem bądź kawałkiem chleba kieliszka z winem dla ochrony przed owadami.
Nazw i odmian tapas jest mnóstwo w zależności od regionu Hiszpanii, w którym mamy przyjemność się znaleźć. Od najprostszych – oliwek, sera i chorizo – przez tortillę do wymyślnych minizapiekanek i dań z owoców morza. Ale skupmy się dziś na serze. Najpopularniejszym chyba serem w Hiszpanii jest manchego, twardy, dojrzewający owczy ser wytwarzany w regionie La Mancha. Według archeologów robi się go tam już od co najmniej 2 tysięcy lat! Niezależnie od tego, czy wyprodukowane metodą rzemieślniczą z mleka surowego czy też metodą przemysłową z mleka pasteryzowanego, kręgi manchego muszą dojrzewać co najmniej dwa miesiące, zanim pojawią się w barze obok waszego kieliszka.
Jednym z głównych ośrodków produkcji i eksportu manchego jest miejscowość Villarrobledo, leżąca dwie godziny jazdy samochodem na południowy wschód od Toledo. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności tu także ma swoją główną siedzibę jeden z moich ulubionych hiszpańskich producentów win – Bodegas Lozano. A że na zasadzie terroir do manchego pasuje owocowe i niskokwasowe tempranillo, postanowiłem tam zajrzeć.
Bodegas Lozano założono w 1853 roku. Ich szeroka, zróżnicowana oferta podbija dziś kilkadziesiąt zagranicznych rynków, w tym również polski. By wybrać odpowiednie wino, potrzebna jest kropla wiedzy o tutejszej klasyfikacji. Jest ona dość prosta. Wina młode – joven – są niebeczkowane i należy je wypić w ciągu dziewięciu miesięcy od wyprodukowania. Kolejna kategoria, tradicionales, to zgrabne połączenie klasycznej produkcji ze zdobyczami nowoczesnej technologii, czyli dojrzewanie w stalowych kadziach. Następnie mamy wina starzone w beczkach (co już nadaje trunkom tę charakterystyczną sprężystość) i później jeszcze w butelkach: crianza – w sumie dwa lata, reserva – trzy, i wreszcie gran reserva – pięć lat. I do tej najstarszej beczki dziś sięgniemy.
Bodegas Lozano Gran Oristan Gran Reserva to kupaż 65 proc. tempranillo i 35 proc. cabernet sauvignon. Jedne i drugie owoce pochodzą z co najmniej 20 krzaków winorośli. W amerykańsko-francuskiej dębowej beczce wino spędziło dwa lata, kolejne trzy określone wymaganiami dla gran reservy – już zabutelkowane w firmowych lochach.
Gran Oristan ma ciemnowiśniowy kolor z przebłyskami fioletu. Pachnie wiśnią, suszoną śliwką, jeżyną i odrobiną wanilii. W tym trunku winiarze z Bodegas Lozano połączyli najlepsze cechy obu odmian – mocny kręgosłup cabernet sauvignon, na tle którego swój wdzięk i owocową zmysłowość ukazuje tempranillo. Solidne, dobrze zbalansowane i niepozbawione elegancji wino pozostawia w ustach lekko pikantny posmak. Pijemy je w temperaturze około 18 stopni. A jeśli ktoś nie ma pod ręką tapas, to może postawić obok kieliszka Gran Oristan upieczoną swojską aromatyczną kaszankę. Niebo w gębie!