1. miejsce
Jakub Szymczuk, Gość Niedzielny
W centrum wydarzeń na Majdanie znalazłem się dwukrotnie. Pierwszy raz w czasie, gdy równolegle w Soczi trwały igrzyska i na Majdanie panował względny spokój. Wszyscy oczekiwali, co wydarzy się dalej. Wtedy pojawili się tam artyści: bardowie, poeci, malarze, i zaczęła się tworzyć subkultura Majdanu. Na tym zdjęciu młody malarz w hełmie rozstawił sztalugę i maluje pejzaż spalonej ulicy. To było niedaleko stadionu Dynamo Kijów, od strony ulicy Hruszewskiego, tam, gdzie doszło do walk demonstrantów z Berkutem (na zdjęciu są widoczne pozostałości spalonych opon). Obok malarza widać uzbrojonego obrońcę Majdanu.
Drugi raz byłem w Kijowie tydzień później, podczas lutowego czarnego czwartku, i wtedy na moich oczach umierali ludzie. Fotografowałem ich, a w duszy się modliłem. Tego nie da się opisać. Oba te pobyty na Majdanie były dla mnie emocjonalnym i duchowym przeżyciem, miałem poczucie, że uczestniczę w jednym z najważniejszych wydarzeń w historii współczesnej Europy. Na Majdanie znalazłem się w zupełnie innej rzeczywistości, która uświadomiła mi, że nie żyjemy w czasach wiecznego pokoju. Zrozumiałem, jak ważne jest szkolenie młodych ludzi na wypadek podobnych zagrożeń, żeby wiedzieć, co wtedy robić. Intencje obrońców Majdanu były nieskazitelne. To doświadczenie pomogło mi też lepiej zrozumieć pewne momenty naszej historii – powstania warszawskiego czy stanu wojennego.
2. miejsce
Katarzyna Maluga, freelancer
Fotografia powstała podczas reportażu w szkole baletowej w Łodzi. To jednocześnie zwykła placówka edukacyjna i szkoła baletu oraz sportu. Poza regularnymi lekcjami prowadzone są m.in. zajęcia z gimnastyki artystycznej, tańca i rytmiki. Każdy ma swoją pracownię i swojego profesora. Idąc tam, chciałam zobaczyć od środka, jak wygląda życie uczniów i nauczycieli na co dzień. Skonfrontować to z własnymi wyobrażeniami. Ile pracy wkładają dzieci, młodzież i dorośli w przygotowanie własnego ciała do tańca i w panowanie nad ruchem? Na początku obserwowałam, jak uczniowie tańczą, w jaki sposób się do siebie odnoszą, a także w jaki sposób traktują ich nauczyciele. Czy są zestresowani? Czy to jest dla nich zabawa czy już bardziej przygotowanie do zawodu? Szybko zobaczyłam, że podchodzą do tego bardzo poważnie. Przykładają wielką wagę do tego, co jedzą albo w jaki sposób rozciągają swoje ciało. Nawet u młodszych dzieci, w wieku siedmiu–ośmiu lat, widać wielką powagę. Nie ma miejsca na żarty, na zwykłe szkolne zabawy. Dzieci nie ganiają się po korytarzach. Wszyscy są bardzo stonowani. To było dla mnie niezwykłe. Wielka dostojność przejawiała się w każdym geście, nawet podczas przerw.