Maksymilian i Aleksander Gierymscy, Wilhelm i Jacob Grimmowie, Joel i Ethan Coenowie – znamy wiele przykładów udanej braterskiej współpracy lub przynajmniej rodzaju mecenatu, jak w przypadku naszych polskich malarzy. Podobnie jest w świecie win, gdy starszy z rodu użycza nieco swego splendoru, a czasem nawet znanego nazwiska, młodszemu rodzeństwu. A ono doskonale sobie potem radzi.
Tak jest w przypadku langhe nebbiolo – pełnego owocowej pikanterii, młodszego brata wielkich i poważnych barolo i barbaresco. Produkowane jest z tego samego szczepu, nebbiolo, ale z owoców młodszych krzaków lub tych z nieco gorzej położonych działek. Podobnie rosso veronese, urocze rubinowe i soczyste wino z zaskakującymi aksamitnymi nutami suszonych śliwek, które od razu podsuwają skojarzenia z moim ulubionym amarone. I słusznie, bo przecież winogrona, z których robi się rosso veronese (szczepy corvina, merlot i cabernet), przed fermentacją podsychają w sposób podobny jak te używane do produkcji amarone. Oczywiście o wiele krócej, w związku z czym wino jest mniej skoncentrowane i lżejsze (oraz, co za tym idzie, tańsze). Zyskuje jednak odrobinę tego charakterystycznego posmaku.
Trzecim przykładem braterskiej protekcji jest rosso di Montalcino, które wybrałem do dzisiejszej degustacji. Rosso di Montalcino to fratellino wspaniałego brunello di Montalcino, znanego ze swojej zmysłowej i bujnej elegancji. Stoi za nią wiśniowo-jeżynowy smak winogron sangiovese. Co jednak mieli począć producenci z owocami młodych winorośli lub czekając te kilka lat, aż zabeczkowane brunello odpowiednio dojrzeje? Powołali do życia wspomniane rosso di Montalcino. Ma ono w sobie sztubacki, buńczuczny urok niepozbawiony intensywności. Zawdzięcza ją 6–12 miesiącom spędzanym w dębowej beczce, które pozwalają mu na nabranie lekkich korzenno-waniliowych nut.
Wyruszamy więc do serca Toskanii. Naszym celem jest gmina Montalcino, 50 kilometrów na południe od Sieny. Podere Brizio to niewielki, ale znany tutejszy producent, mający do dyspozycji parcele o wyśmienitej lokalizacji, zresztą blisko ziem należących do słynnej rodziny Gaja. Swoje rosso di Montalcino Podere Brizio zabeczkowuje we francuskiej dębinie na niemal rok, a potem jeszcze sześć miesięcy trzyma w butelce. Dopiero wówczas wino może do woli cieszyć nasyconą rubinową suknią, a zmysł powonienia wytrawnych smakoszy doceni czysty owocowy zapach wiśni, jeżyn i śliwek, którym towarzyszy wanilia i lukrecja. Trunek ma w sobie ujmującą świeżość młodego sangiovese z dobrze zbalansowanymi taninami oraz kwasowością. Warto otworzyć je godzinę przed podaniem, by odetchnęło.
Rosso di Montalcino jako wino o średniej budowie będzie dobrze pasowało zarówno do wołowiny i wieprzowiny, jak i do jagnięciny i kaczki. Warto spróbować również jego połączenia z młodym, miękkim owczym serem pecorino, o którym wspomina już w I w. n.e historyk Pliniusz Starszy.
Ci, którym rosso di Montalcino tak przypadnie do gustu, że zapragną poznać bliżej jego rodzinne strony, przypominam, że 16 sierpnia w Sienie odbędzie się druga tegoroczna odsłona palio. Słynna, odbywająca się już od niemal 400 lat gonitwa konna nie jest absolutnie imprezą wyłącznie dla turystów. Mieszkańcy Sieny traktują ją bardzo poważnie. Dość powiedzieć, że mąż i żona „rozdzielają się" na czas palio, jeśli pochodzą z różnych dzielnic wystawiających swoich zawodników. A potem zapewne spotykają się przy wspólnej butelce wina, czego i Państwu życzę.