Chodzi o głośne, umorzone już śledztwo w sprawie udostępnienia akt tzw. afery paliwowej Jarosławowi Kaczyńskiemu. Materiały miał mu pokazać na przełomie 2005/2006 r. krakowski prokurator Wojciech Miłoszewski na zlecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości.
Zbigniew Ziobro, dziś europoseł PiS, poskarżył się na działania Prokuratury Okręgowej w Płocku. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia przyznał mu w piątek rację. Uznał, że czyn, który stał się dla śledczych podstawą do postawienia Ziobrze zarzutu przekroczenia uprawnień, nie zawierał znamion czynu zabronionego. Podkreślił też, że były minister, udostępniając takie materiały Kaczyńskiemu, działał zgodnie z prawem.
– Sąd potwierdził, że działania prokuratury w Płocku wobec Zbigniewa Ziobry, delikatnie mówiąc, nie były wyważone. Uznał też, że prowadzenie przeciw niemu postępowania i postawienie mu zarzutów było bezzasadne – mówi "Rz" mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik Zbigniewa Ziobry.
– Nie komentujemy decyzji sądu – ucina prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej.
– Naszym zdaniem w momencie śledztwa zachodziło uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, co wymagało zbadania sprawy w trybie procesowym – tłumaczy Iwona Śmigielska -Kowalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Płocku. Dodaje, że zgromadzony materiał dowodowy zdaniem śledczych pozwalał na prowadzenie długotrwałego postępowania (sprawa toczyła się dwa lata).