Plantacja znajdowała się w miejscowości Graby niedaleko Gniezna. Rozciągała się pod ziemią. Nad nią stał budynek, w którym miała się mieścić fabryka produkująca akumulatory.
- Wisiał nawet szyld. Ale nie widziałem, żeby się tam cokolwiek działo - przyznaje jeden z mieszkańców wsi. Kiedy policjanci weszli do środka, natknęli się na atrapy akumulatorów oraz tak zwanych szaf energetycznych.
W budynku znajdowały się zamaskowane wejścia do podziemnej hali. A tam na 400 m kw. rosło 6,5 tys. krzaków konopi. W pomieszczeniu został też zainstalowany system sterujący nawadnianiem, naświetlaniem i wentylacją roślin.
- Wszystko to jest warte około 5 mln zł - wyjaśnia Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Z ustaleń śledczych wynika, że fikcyjna fabryczka akumulatorów powstała specjalnie po to, by stanowić przykrywkę dla plantacji. Narkotyki z upraw trafiały na krajowy rynek. W związku z tą sprawą policja zatrzymała trzy osoby. Są to mieszkańcy Poznania w wieku od 25 do 30 lat. Wszyscy byli notowani za przestępstwa narkotykowe.