W środę w PZU pojawili się funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", przyszli po dokumenty związane ze sprawą wiceprezesa Sebastiana Klimka.
Poszło o skorzystanie przezeń z luksusowego auta należącego do firmy, która walczy o odszkodowania m.in. z PZU.
„Samochody uwielbiam"
O słabości Klimka do superaut wiemy od niego samego. W e-mailu do „Rzeczpospolitej" napisał: „Lubie szybie samochody (...). Bardzo bym chcial by mnie było stac na kupno jednyh z tych Cacek ale to jest poza moimi mozliwosciami (pisownia oryginalna – red.)". I dodał: „Jestem w Polsce od 2,5 roku i staram się tworzyc znajmosci, a już nie patrzylem na która strone. (...) Samochody uwielbiam i będę uwielbial i ktokolwiek w polskim swiecie da mi szanse się przejechac (...) będę to robil. Jaka prace nie wezme Hobby się NIGDY nie wypre".
Teraz z powodu owego hobby interesują się nim media i prokuratura. Miesiąc temu „Gazeta Polska Codziennie" napisała, że Klimek, powołany do zarządu PZU w marcu tego roku, przyjechał do pracy luksusowym sportowym samochodem Ferrari należącym do firmy Europejskie Centrum Odszkodowań (EuCO). Tymczasem, jak podała gazeta, firma ta procesuje się z państwowym ubezpieczycielem o wielomilionowe odszkodowania.
Klimek oględnie tłumaczył, że nie miał świadomości, do kogo auto należy, bo zostało użyczone członkowi jego rodziny. Na jakich zasadach jeździł autem wartym milion złotych, nie wyjaśnił.