Do redakcji "Rzeczpospolitej" trafił list jednej z mieszkanek Celestynowa. Krystyna Goronowicz-Chruściel opisuje stratę, jaką jest wymieranie drzew, rosnących w najbliższej okolicy kościoła.
Cytujemy treść listu, który trafił do naszej redakcji:
Umarły drzewa przy kościele w Celestynowie. To zdecydowanie niepowetowana strata, wpisana w 2016 rok. Celestynów koło Otwocka (woj. mazowieckie) jest bardzo zielony, ekologiczny. Otoczenie kościoła też takie było. Szkody w zieleni bezpośrednio wokół celestynowskiego kościoła zaczęły występować zimą tego roku. Interwencję w przyrodę rozpoczęto od wycięcia czterech dorodnych dębów. Potem z każdym miesiącem było dla przyrody gorzej: przesadzono niedbale Katyński Dąb Pamięci, uroczyście posadzony 8 lat temu przy kościele dla uhonorowania pamięci płk. Józefa Gigiel-Melechowicza, zamordowanego w Charkowie w roku 1940. Widać, że drzewo choruje. Następnie zaczęły stojąc umierać zdrowe do tej pory wiekowe dęby. Rozmowy z Księdzem Wasiakiem nic nie dawały. Wręcz przeciwnie. Zwiększały niechęć proboszcza do dialogu. Rachunek działań i (bez)troski administratora kościoła o stan drzewostanu wokół świątyni jest ujemny: siedem martwych dębów, kilkanaście porażonych. Taki „dar” w roku jubileuszu Chrztu Polski.
Oceniam ten stan jako wynik działań przeciw przyrodzie. Otoczenie kościoła - również trochę mojego gdyż jestem stałym gościem Celestynowa od prawie pięćdziesięciu lat – zostało nieodwracalnie oszpecone. Jestem dzieckiem przyrody. Bolą mnie więc akty naruszenia metafizycznego bytu jakim jest kościół: zarówno wierni, budynek świątyni jak i starodrzew wokół kościoła stanowią przecież jedność. Zniszczenie dębów celestynowskich naruszyło więc i mnie. Widzę uśmiercone drzewa a pamiętam je od lat jako piękne, zdrowe, kładące cień i przynoszące odpoczynek ciału i duszy. Pamiętam jak latem korony tych dębów zaglądały do kościoła przez okna i razem ze mną radowały się jego wewnętrznym światłem gdy odmalowano kościół (w połowie lat 70-tych XX w.).
Doszło do degradacji życia natury. Dęby, które nagle umarły w tym roku przy kościele w Celestynowie powinny żyć. Tak nie jest. Stwierdzam fakt.