Lawina zaskoczyła turystów w środę przed południem w rejonie tzw. Buli pod Rysami. Dwóch zginęło na miejscu. Jednego mężczyznę udało się wydobyć spod śniegu. Był długo reanimowany, zanim śmigłowcem przewieziono go do szpitala. Rannych jest jeszcze dwóch mężczyzn – mają poważne urazy nóg, ale ich życiu nic nie zagraża.
Turyści, którzy przed tragedią znajdowali się w pobliżu, twierdzili, że śnieg mógł przysypać nawet osiem osób. Dlatego ratownicy TOPR z psami i sondami aż do zmroku dokładnie przeszukiwali lawinisko. Są prawie pewni, że nikt tam nie został.
Zdaniem TOPR lawina nie była zbyt duża (obowiązywał pierwszy w rosnącej pięciostopniowej skali stopień zagrożenia). W wyższych partiach gór warunki były jednak bardzo trudne, a szlaki – mocno oblodzone. Trzeba zabierać ze sobą raki i czekany. Turyści, których porwała lawina, nie mieli odpowiedniego sprzętu. Być może zeszli ze szlaku.
Lawina dosięgła ich niemal w tym samym miejscu, w którym siedem lat temu zginęło ośmiu licealistów z Tychów. Była to największa tragedia w polskich Tatrach.
Groźny wypadek w górach miały też we wtorek dwie polskie turystki. Zostały porwane przez lawinę w Tatrach po słowackiej stronie granicy. Tamtejsi ratownicy przetransportowali je do szpitala w Popradzie. Kobiety mają poważne urazy nóg i kręgosłupa.