Krzysztof Rutkowski swoimi wypowiedziami naruszył dobra osobiste Jerzego Godlewskiego, detektywa prowadzącego biuro śledcze w Hamburgu – stwierdził sąd w Zielonej Górze.
W wyroku nakazał łódzkiemu detektywowi przeprosić w mediach Godlewskiego, a pod koniec lutego wpłacić 30 tys. zł na Fundację Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. – Mam nadzieję, że pan Rutkowski nie będzie skąpił na pomoc wdowom i sierotom. Każde pieniądze są nam bardzo potrzebne – mówi „Rz” prezes fundacji Irena Zając.
Pieniądze na konto fundacji mogą jednak nie wpłynąć. – To jakiś absurd, pierwszy raz słyszę, że przegrałem sprawę. Nie dostałem informacji ani z sądu, ani od pani adwokat, która mnie reprezentowała – mówi mocno zdenerwowany Rutkowski.
Problem w tym, że łódzki detektyw od dwóch lat nie kontaktował się ze swoim adwokatem. – Przesyłałam listy polecone w związku ze sprawą na adres Biura Doradczego Rutkowski oraz, po jego zatrzymaniu, do aresztu śledczego w Bytomiu. Wszystko było odbierane – mówi „Rz” mecenas Joanna Serżyńska reprezentująca w sądzie Rutkowskiego. Dodała, że na adres biura doradczego przesłała także odpis wyroku. – Otrzymałam zwrot z adnotacją, że adresat się wyprowadził – przyznaje.
Tymczasem ten adres w dalszym ciągu figuruje na stronie internetowej Biura Doradczego Rutkowski. Co na to sam detektyw? – Zamierzam wystąpić do sądu z wnioskiem o przywrócenie terminu zaskarżenia wyroku i zaskarżę go – komentuje.