Andrzej Ł. – jeden z kontrahentów firmy Włodzimierza Olewnika – zaproponował mu współpracę na krótko przed uprowadzeniem jego syna. Potem niewiele brakowało, by przejął jego firmę za długi.
[srodtytul]Niedobry klient[/srodtytul]
Ten między innymi wątek, mogący wiązać się z uprowadzeniem syna biznesmena, jest szczegółowo badany przez olsztyńskich śledczych – ustaliła „Rz”. – Andrzejowi Ł. postawiliśmy dotąd zarzut wyłudzenia od rodziny Olewników 160 tys. zł w zamian za obietnicę pomocy w znalezieniu syna – mówi „Rz” Cezary Kamiński, szef Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. W akcji niszczenia rodziny Olewników – jak podejrzewają śledczy – mogli brać udział lokalni urzędnicy, politycy, a nawet bankowcy mający powiązania z przestępcami, którzy porwali i zamordowali Krzysztofa. Próba przejęcia majątku rodziny, w tym budowanej przez lata firmy, miała być jednym z etapów operacji. W tym kontekście pojawia się nazwisko Andrzeja Ł.
Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, ten biznesmen z okolic Pruszkowa nawiązał kontakt z Olewnikami w 2001 roku, na miesiąc przed uprowadzeniem Krzysztofa. Zajmował się skupem trzody chlewnej i zaproponował rodzinie, że będzie dla niej kupował tuczniki. Olewnikowie uzgodnili warunki i zawarli umowy. Wtedy nic nie wzbudzało ich podejrzeń. Ale wkrótce ich sytuacja finansowa diametralnie się zmieniła. – Gdy Krzysztof został uprowadzony, lokalne banki uznały, że jesteśmy niewiarygodni, i wymówiły nam kredyty. Nie mieliśmy czym zapłacić za towar – mówi Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa, pytana o wątek dotyczący Andrzeja Ł. Włodzimierz Olewnik, spłacający co do grosza zobowiązania, jednego dnia stał się dla płockich banków klientem, któremu nie można zaufać. Blokada kredytów sprawiła, że dług wobec Ł. rósł. – Byliśmy o włos od bankructwa. Gdybyśmy nadal nie płacili, Andrzej Ł. mógłby wystąpić o ogłoszenie upadłości naszej firmy, a potem ją wykupić – wyjaśnia córka biznesmena.
Kłopoty z regulowaniem płatności wobec Ł. można byłoby uznać za nietrafiony biznes i zbieg okoliczności, gdyby nie jeden fakt: Ł. zjawił się w szczególnym momencie, a gangsterzy znali stan konta firmy Olewników i przebieg transakcji.