Arcybiskup Sawa był przez wiele lat świadomym i tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Miał pseudnim Jurek. „Rz” ujawniła we wtorek treść niektórych donosów prawosławnego metropolity. W związku z tym arcybiskup wydał wczoraj oświadczenie, w którym zarzucił nam, że artykuł to „atak na życie Cerkwi, jej stabilność”.
„Jeżeli chodzi o moją tzw. współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa, nie polegała ona w dzisiejszym populistycznym znaczeniu tego słowa” – pisze zwierzchnik polskiego prawosławia. Przyznaje jednak, że spotykał się m.in. z agentami SB. „Rozmawialiśmy z tymi ludźmi, tak jak czynimy to dzisiaj. Może kiedyś i za to będziemy sądzeni. Jakie Panowie ci składali sprawozdania, to ich sprawa. Nikt nam ich nie pokazywał. Papier wszystko przyjmie. Trudno, by były one wiarygodne” – pisze arcybiskup.
W żadnym z fragmentów swego oświadczenia metropolita nie odnosi się do faktu, że w teczce zachowały się donosy pisane jego ręką i podpisywane pseudonimem Jurek. Donosy zawierają m.in. szczegółowe charakterystyki biskupów i księży, mnichów z Jabłecznej, słuchaczy seminarium duchownego.Mimo prób usprawiedliwień arcybiskup Sawa prosi o wybaczenie. „Wiem, że niniejsze oświadczenie nie zadowoli niektórych. Dlatego też jako Zwierzchnik Cerkwi przepraszam za moje i naszego duchowieństwa zachowanie wobec SB. Doskonałość jest cechą Boga. Cechą Cerkwi jest leczyć i podawać rękę upadłym. Taka jest i będzie nasza lustracja” – pisze w oświadczeniu.Publikacja „Rz” wywołała szok w środowisku prawosławnym. – Szanse na zmiany są jednak minimalne, skoro większość zwierzchników diecezji była uwikłana we współpracę – powiedział „Rz” jeden z duchownych prawosławnych proszący o zachowanie anonimowości.