– Mariusz K. miał zobowiązania przekraczające trzyletnie zarobki – ujawnił wczoraj Zbigniew Więckiewicz, szef Prokuratury Okręgowej w Elblągu.
Według Ministerstwa Sprawiedliwości to właśnie długi i kłopoty rodzinno-osobiste miały skłonić 34-letniego strażnika z Aresztu Śledczego w Olsztynie do powieszenia się na drzewie przy drodze z Morąga do wsi Raj w nocy z 12 na 13 lipca. Prokuratura i służba więzienna twierdzą, że nie ma podstaw, by wiązać tę śmierć ze sprawą zabójstwa Krzysztofa Olewnika, chociaż to właśnie Mariusza K. miał służbę czerwcowej nocy 2007 r., kiedy w celi samobójstwo popełnił Wojciech Franiewski – szef gangu porywaczy Olewnika.
– W sprawie, o której mówi cała Polska, popełnia się kardynalne błędy – komentuje w rozmowie z „Rz” Zbigniew Wassermann (PiS), wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. zabójstwa Olewnika. – Na miejscu odkrycia zwłok nie było prokuratora ani ekipy policyjnej, która powinna szybko zabezpieczyć ślady. A w tej sprawie wszyscy powinni od razu być postawieni na nogi. Przecież K. pilnował szefa gangu.
Zdaniem Wassermanna sposób zachowania prokuratury, policji i służby więziennej, która zwlekała z poinformowaniem Ministerstwa Sprawiedliwości o samobójstwie strażnika, pokazuje, jak bezradne jest państwo i jego organy.
– Twierdzenie, że śmierć strażnika nie ma związku ze sprawą Olewnika, jest przedwczesne. To czwarte samobójstwo w tej sprawie i wpisuje się w całokształt wydarzeń, które dotąd miały miejsce – mówi „Rz” mec. Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny Olewników. – Wnioski można wysnuwać dopiero, gdy zakończy się śledztwo.