Sprawę ujawnili dziennikarze "Superwizjera" TVN. Dzięki pacjentce profesora G. nagrali ukrytą kamerą jeden z seansów. Na filmie widać, jak seksuolog pochyla się nad kobietą i dotyka jej intymnych miejsc. Potem wyraża się w wulgarny sposób.

Po ujawnieniu taśm G. zaprzeczył zarzutom. Utrzymywał, że to autorski rodzaj terapii. Został jednak zawieszony w prawach wykładowcy uniwersyteckiego, a także członka i superwizora Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. O opinię na temat jego metod prokuratura poprosiła biegłego z Francji (rodzimi fachowcy nie mogli się na ten temat wypowiedzieć, ponieważ większość z nich komentowała sprawę w mediach, bądź znała G. osobiście).

Opinia nie jest jeszcze gotowa, jednak prokuratura zdecydowała się na postawienie zarzutów. – Prowadząca sprawę prokurator uznała, że zebrany materiał do tego wystarczy – wyjaśnia Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Prof. G. nie przyznał się do winy. – Wygłosił krótkie oświadczenie i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień – wyjaśnia Mazur-Prus. Grozi mu kara do ośmiu lat więzienia.