Prokuratura pobiera próbki DNA od policjantów. Szuka donosiciela

Po nadzwyczajne środki sięgnął śledczy, by ustalić autora fałszywych donosów w policji. Pod lupę wziął blisko 300 osób. Pobierane są próbki pisma i DNA.

Aktualizacja: 05.06.2019 12:05 Publikacja: 04.06.2019 20:00

Stołeczni policjanci na pobranie próbek do badań wzywani są mniej więcej od dwóch miesięcy

Stołeczni policjanci na pobranie próbek do badań wzywani są mniej więcej od dwóch miesięcy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Za pomocą fałszywek informujących o rzekomych nadużyciach ktoś inspirował zmiany kadrowe w stołecznej policji – i doraźny cel osiągnął. Teraz jednak jest szansa, że autor serii donosów sprzed dwóch lat zostanie ustalony.

Na polecenie prokuratora pobierane są odciski palców, ślady DNA i próbki pisma ręcznego od blisko 300 policjantów głównie z Komendy Stołecznej – „Rz" poznała kulisy spektakularnego śledztwa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Gang w policji?

Postępowanie trwa od grudnia 2017 r. – Jest prowadzone w sprawie podrobienia dokumentów w postaci zawiadomień o podejrzeniu popełniania przestępstw przez funkcjonariuszy z Komendy Stołecznej Policji – poprzez podrobienie podpisów ich rzekomych autorów, użycie ich jako autentycznych i przesłanie do kilku instytucji – mówi nam Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Inny wątek dotyczy „zawiadomienia organów o niepopełnionym przestępstwie i fałszywego oskarżenia o popełnianie szeregu przestępstw".

W 2017 r. stołeczną policją wstrząsnęła seria „doniesień". Wynikało z nich, że w komendzie, w tym jej newralgicznym wydziale WTO (techniki operacyjnej) dochodzi do korupcji, nadużyć finansowych i molestowania seksualnego. Pisma trafiły m.in. do prokuratury, a ktoś podpisał je nazwiskami autentycznych osób – policjantek z KSP. Donos szkodzący ówczesnemu p.o. szefa stołecznej policji firmował np. danymi Agnieszki B. i Iwony H.

Policjantki ostro zareagowały: „W szeregach Policji działa zorganizowana grupa przestępcza" – napisały do Prokuratury Krajowej, domagając się ścigania sprawcy („Rz" opisała ich list w grudniu 2017 r.)

Dziś wiadomo, że autor fałszywek działał z rozmachem. Podrobił też podpisy i pisma rzekomo wychodzące z Biura Spraw Wewnętrznych KGP i MSWiA (by wyglądało, że część doniesień przez nie przeszło).

Według śledczych podróbki pochodzą z jednego źródła, na co wskazuje taka sama „szata graficzna, słownictwo i sposób nadania". Jednak prokurator poszedł dalej – zlecił pobranie próbek pisma, by wytropić sprawcę.

Jak nieoficjalnie ustaliła „Rz", śledczy wytypował ok. 300 policjantów, głównie z KSP. Są kolejno wyzwani do siedziby Biura Spraw Wewnętrznych w Warszawie.

– W obecności dwóch osób patyczkiem pobrano mi wymaz z ust do badań DNA. Dałem także próbki pisma dla grafologia – opowiada nam jeden z policjantów. – Przy tej samej wizycie pobierane są też linie papilarne. Jesteśmy wzywani od dwóch miesięcy – dodaje inny. – Z uwagi na dobro śledztwa nie informujemy o zrealizowanych i planowanych czynnościach ani ustaleniach – prok. Łapczyński ucina pytania o niekonwencjonalne działania.

Duża szkodliwość

Fałszerz osiągnął swój cel – m.in. pismo z podrobionymi podpisami dwóch policjantek przyczyniło się do dymisji Andrzeja Krajewskiego, który w 2017 r. miał szanse zostać komendantem stołecznym (był pełniącym obowiązki), ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak mówił, że to „najlepszy kandydat". Nieprawdziwe okazały się też oskarżenia Katarzyny B. – ówczesnej szefowej wydziału w KSP, która już pod nazwiskiem zarzuciła Krajewskiemu m.in. mobbing (to śledztwo płocka prokuratura umorzyła).

Skala działań prokuratora jest niestandardowa. Ale – jak słyszymy – „to nie były zwykłe anonimy, a takie ,gdzie świadomie użyto danych policjantów". – Jeśli ktoś w policji próbuje rozgrywać stanowiska takimi metodami, jest to czyn o dużej szkodliwości społecznej – mówi jeden ze śledczych.

Badania, zwłaszcza DNA, nie będą tanie, ale jeśli autor donosów zostanie ustalony – na co są duże szanse – to w razie skazania może ponieść koszty. – Co do zasady zawsze koszty takich opinii obciążają skazanego – wyjaśnia nam śledczy.

Nie tylko w tym przypadku anonimy bywają sposobem kształtowania polityki personalnej. Ostatnio głośno było o anonimach, do których pisania z przekąsem namawiał szef podlaskiej policji (w reakcji na anonimy, jakie mają słać policjanci do jednej z posłanek).

– Skoro są pokrzywdzeni policjanci, których danych użyto, to trzeba prowadzić śledztwo. Z jakim efektem i czy wartym takiego zachodu i kosztów – mam wątpliwości – komentuje dr Cezary Tatarczuk, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa. – To nie odstraszy naśladowców, anonimy były, są i będą pisane. Najwyżej nie będą się podpisywać.

Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA
Kraj
80. rocznica zakończenia II wojny światowej. Trump ustanawia nowe święto. Dlaczego Polacy nie lubią tego dnia?
Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku