"Coś się kończy coś się zaczyna. Co? Zobaczymy. Nie ma mnie już w Republice" - napisał na Twitterze dotychczasowy dziennikarz Telewizji Republika Bartłomiej Maślankiewicz.
Reporter pożegnał się ze stacją, ale nie zdradził powodów rozstania. Jak przyznaje, skupi się teraz na pisaniu książki o Ukrainie.
Maślankiewicz stał się znany po 11 listopada 2013 r., kiedy to emocjonalnie relacjonował dla TV Republika wydarzenia z Marszu Niepodległości. Doszło wtedy do starć policji z uczestnikami demonstracji i chuliganami, którzy próbowali zakłócić wydarzenie. - Policja bije ludzi. Niewiarygodne, biją zwykłych ludzi. Jestem chyba w najgorszym miejscu, jakie można sobie wyobrazić, policjanci depczą mi po kablach. Co się dzieje?! - wykrzykiwał na antenie Maślankiewicz, a gdy jego operator pokazał wynoszonego za ręce i nogi nieprzytomnego nastolatka mówił: - On jest nieprzytomny. Z człowieka, który został ciągnięty po ziemi, zostało tylko to. Został tylko szalik.
Później Maślankiewicz był korespondentem z Ukrainy, gdzie równie emocjonalnie i z dużym zaangażowaniem relacjonował starcia Berkutu z ukraińską opozycją. W trakcie swoich relacji próbował się przedzierać przez wycofujący tłum demonstrantów i rozmawiać z oficerami Berkutu. Jego zachowania wzbudzały skrajne opinie. Dla jednych był nieodpowiedzialny i nieprofesjonalny, dla innych przygotowywał najlepsze materiały z Ukrainy.
W jesiennej ramówce prowadził popołudniowe pasmo stacji.