- To była próba przejęcia majątku od starszej osoby z zaburzeniami psychicznymi. Gdyby nie interwencja rodziny to nieruchomości i inne rzeczy trafiłyby w ręce osoby, która nie miała do nich żadnych praw. A najgorsze jest to, że pomagała jej w tym kancelaria notarialna, której pracownicy widząc stan zdrowia staruszki nie powinni sporządzać żadnych dokumentów – twierdzą łódzcy śledczy.
Niemal 90-letnia mieszkanka Łodzi dwa lata temu została wdową po pracowniku naukowym. Bliskiej rodziny nie ma, a jedynie dalekich krewnych. Jest osoba samotną, z dużymi problemami zdrowotnymi. Nie ma świadomości co dzieje się z nią i wokół.
Wkrótce po pogrzebie wdową zainteresowała się 61-letnia sąsiadka, Janina R. Z własnej inicjatywy zaczęła opiekować się starszą panią i pomagać w z załatwianiem spraw majątkowych.
U notariusza załatwiła pełnomocnictwa finansowe i urzędowe dla siebie do spraw związanych z majątkiem podopiecznej. Miała dostęp do jej konta. U notariusza sporządzono też testament, ale nie trafił on do Notarialnego Rejestru Testamentów, bo starsza kobieta zgodnie z zapisem nie życzyła sobie tego. Cały majątek w tym mieszkania w Łodzi i w Warszawie miał przypaść 61-letniej sąsiadce.
Jednak szyki Janinie R. pokrzyżowała kuzynka starszej pani. Od wielu miesięcy nie mogła ona dodzwonić się do krewnej, bo albo nikt nie odbierał, albo odbierała jakaś obca kobieta, która mówiła, że właścicielka mieszkania albo śpi, albo wyszła.