"Projekt, w który ja wierzyłem miał być stworzony przez najwartościowszych młodych antysystemowców - przerodził się w groteskę, ze sporami na podobnym poziomie patologii co w najgorszych partiach politycznych" - napisał Lodowski, dodając, że jego "fachowe uwagi" były nazywane "histeryzowaniem".
Bliski współpracownik Kukiza w dramatycznym tonie podkreśla, że ponosi odpowiedzialność za decyzje, na które nie miał wpływu. Przekonuje, że przez chęć pomocy "kumplowi", jak nazywa Kukiza, mógł wiele stracić. "Zaryzykowałem wszystko. Także życie i los moich bliskich" - wskazuje.
List opublikował portal kufel.pl. a Lodowski potwierdził na Facebooku jego autentyczność. "Właśnie się dowiedziałem, że ktoś przekazał treść mojego prywatnego listu do Pawła mediom. Pokazałem go jedynie grupie zaufanych osób... W celach konsultacyjnych, bałem się bowiem poziomu emocji własnych. Mocno niemiłe doświadczenie" - napisał.
Lodowski miał zrezygnować dziś po południu. Jeszcze rano sugerował w mediach, że jedynkę w Opolu może stracić Janusz Sanocki. To zaufany Kukiza, któremu ten powierzył kampanię przed niedzielnym referendum w sprawie JOW. Miałaby być to kara za jego upubliczniony list do Kukiza.
"Paweł! Być może podjęliśmy się zadania nie do wykonania. Być może nasi rodacy – deklarujący się jako zwolennicy JOW i przeciwnicy systemu – tak bardzo chcą być na wyborczych listach (albo tak bardzo nie chcą żeby tam znalazł się ktoś kogo akurat nie lubią), że nie wybaczą Ci nigdy jeśli natychmiast nie spełnisz ich oczekiwań. A przecież i Ty i oni wiedzą doskonale, że te oczekiwania są nie do spełnienia" - napisał Sanocki i zaapelował o wycofanie się ze startu w wyborach.