I tak mieliśmy szczęście, że po zamachach na World Trade Center i powstaniu Państwa Islamskiego igrzyska olimpijskie, mundiale i Euro odbyły się bezpiecznie, że na meczach bomby wokół stadionów wybuchały rzadko.
Piłka nożna jest ulubioną zabawką ponad połowy zachodniego świata i jeśli ktoś kwestionuje jego reguły, futbol staje się naturalnym celem. Popsucie właśnie tego spektaklu jest dla terrorystów szczególnie cenne, muszą o tym pamiętać piłkarze i ich pracodawcy.
Przez wiele lat środki ostrożności polegały głównie na tym, że chroniono graczy przed atakami szaleńców. Dziś przychodzi czas, gdy miejsce pobytu drużyny przed ważnym meczem trzeba będzie utajniać, trasę przejazdu trzymać w tajemnicy, a i tak w końcu może to nic nie dać, bo wybuchnie bomba.
Widzowie idący na stadion muszą zdawać sobie sprawę, że udają się na imprezę podwyższonego ryzyka. Beztroska została nam definitywnie odebrana. Kiedy w Monachium podczas igrzysk 1972 mordowano sportowców z Izraela, wygrało hasło „Show musi trwać”. Wczoraj szef Borussii powiedział prawie to samo. Przegrywamy w tym meczu już od 45 lat.