Stefan Szczepłek: Gładko poszło, gramy w barażach

Zwycięstwo w Andorze daje nam prawo gry w marcowych, dwustopniowych barażach do mistrzostw świata w Katarze. Nigdy wcześniej reprezentacja nie walczyła o miejsce na jakimkolwiek turnieju taką drogą.

Publikacja: 12.11.2021 23:38

Paulo Sousa ma o czym myśleć

Paulo Sousa ma o czym myśleć

Foto: PAP/Andrzej Lange

Kiedy już w pierwszej minucie czerwoną kartką ukarany został napastnik gospodarzy, wiadomo było, że znacznie zmalało z ich strony niebezpieczeństwo ataku. I tak niewielkie. Jednak ważniejsze było to, że brak jednego zawodnika to mniejszy tłok. Gra z przeciwnikiem, który nie jest faworytem, muruje bramkę i nastawia się na kontry nie jest przyjemne nawet dla drużyn znacznie lepszych niż polska.

Tym razem poszło nam jak z płatka. Robert Lewandowski trafił już w piątej minucie, Kamil Jóźwiak dołożył drugą bramkę w jedenastej i można już było grać jak się chce.

Czytaj więcej

Andora - Polska 1:4. Zagramy w barażach o mundial

Okazało się jednak, że im dłużej trwał mecz, tym Polacy byli mniej skuteczni. Mało tego, znowu dali sobie wbić bramkę. Coś złego dzieje się w głowach piłkarzy, którzy mając przewagę, nie koncentrują się dostatecznie, co wykorzystują nawet tak nisko oceniane reprezentacje jak Andora, a wcześniej San Marino. Z ostatnich sześciu meczów Polska wygrała pięć, a jeden zremisowała, ale tylko w jednym z nich nasi bramkarze zachowali czyste konto (z San Marino). Zdarzyło się to zresztą tylko raz w czternastu tegorocznych spotkaniach.

Pierwszy raz od marcowego meczu z Anglią na Wembley zobaczyliśmy Arkadiusza Milika. Strzelił wprawdzie bramkę, ale w takim meczu to dla napastnika nie stanowiło większego problemu. Nie był to jeszcze Milik, jakiego znamy sprzed kilku lat, kiedy wspólnie z Lewandowskim mógł dać się we znaki każdej linii obronnej.

Sousa ma o czym myśleć. Tym bardziej, że musi znaleźć balans w grze wahadłowych i środkowych pomocników

Kiedy do tej dwójki doszedł Krzysztof Piątek, przez ostatnie pół godziny Polacy mieli trzech napastników. Wymiana Milika na Karola Świderskiego ten stan utrzymała. Nie poprawiło to skuteczności. Milik i Piątek nie są w formie, Lewandowski szukał sobie miejsca, a wszyscy razem sobie przeszkadzali. Czwarty gol dla Polski nie padł po akcji, tylko po rzucie rożnym.

Sousa ma o czym myśleć. Tym bardziej, że musi znaleźć balans w grze wahadłowych i środkowych pomocników. Piotr Zieliński pokazał to, co zwykle. Szanując jego klasę i umiejętności wciąż mamy wrażenie, że powinien dawać więcej. Kamil Jóźwiak miał już lepsze mecze, Przemysław Frankowski grał jak należy.

Problem ze środkiem. Grzegorz Krychowiak jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników tej reprezentacji, więc wymaga się od niego więcej niż od młodzieży. Wiadomo, że jak Lewandowski lub ktoś inny piłkę straci, to Krychowiak jest pierwszym, który chce ją odebrać, bo taka jest jego rola. I zawsze kończy się to faulem.

Czytaj więcej

Eliminacje MŚ: Sensacja w Gruzji. Szwecja przegrywa mimo powrotu Zlatana

Żółta kartka, na jaką zapracował Krychowiak oznacza, że nie wystąpi on w spotkaniu z Węgrami. Podobno taki był plan, bo chodzi o to, żeby mógł zagrać w barażach bez kartkowych obciążeń. Nie bardzo to w porządku, kiedy reprezentant Polski wychodzi na boisko i stara się o karę. Można samemu się oszukać. Przypomnijmy, że w meczu ze Słowacją na mistrzostwach Europy Krychowiak wyleciał z boiska za te same przewinienia co zawsze, a to przyczyniło się do porażki Polski.

Wydarzeniem był debiut Matthew Casha, zawodnika Aston Villi, którego matka jest Polką. Grał przez ostatnie pół godziny na pozycji prawego wahadłowego. Paulo Sousa chyba podjął dobrą decyzję. Posadził Casha na ławce, żeby najpierw zobaczył jak grają jego nowi partnerzy, a potem wpuścił go, żeby zobaczyć jak on do nich pasuje. Ale tego jeszcze nie wiemy. Dowiemy się, kiedy naprzeciw reprezentacji Polski stanie przeciwnik mocniejszy od Andory.

Kiedy już w pierwszej minucie czerwoną kartką ukarany został napastnik gospodarzy, wiadomo było, że znacznie zmalało z ich strony niebezpieczeństwo ataku. I tak niewielkie. Jednak ważniejsze było to, że brak jednego zawodnika to mniejszy tłok. Gra z przeciwnikiem, który nie jest faworytem, muruje bramkę i nastawia się na kontry nie jest przyjemne nawet dla drużyn znacznie lepszych niż polska.

Tym razem poszło nam jak z płatka. Robert Lewandowski trafił już w piątej minucie, Kamil Jóźwiak dołożył drugą bramkę w jedenastej i można już było grać jak się chce.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy