Rząd nie zamierza się od niej odciąć chociaż strona ewidentnie podsyca antypolskie nastroje.
Władze twierdzą, że to nie ich sprawa, bo portal to dzieło populistycznej Partii Wolności, która formalnie nie jest członkiem koalicji, chociaż jest kluczowa dla jej przetrwania. - Wiecie, mamy demokrację i wolność słowa - tłumaczył minister.
Nie zamierza też ukrywać, że imigranci stwarzają problemy. Część korzysta z zasiłków, kradnie, dopuszcza się przestępstw i nadużywa alkoholu. (Holendrzy jak wiadomo niczego nie nadużywają). Dlatego jak równy z równym przyjechał rozmawiać z Polskimi władzami, aby szukać sposobów na walkę z imigranckimi patologiami.
Holandia należy do największych zagranicznych inwestorów w Polsce. W ciągu ostatnich 20 lat zainwestowała tu 20 miliardów euro. Holenderskie firmy wykorzystują prawa wolnego rynku i swoją dominującą pozycję do wypchnięcia z rynku polskiej konkurencji. 16 - milionowa Holandia oparta na eksporcie zarabia miliardy na 38-milionowym, polskim rynku. Nikt się na to nie obraża. Choć może zgodnie z holenderską logiką należałoby to uznać za patologię, którą należy zwalczać. Chcemy holenderskich inwestycji, ale pod warunkiem, że nie będą konkurencją dla polskich firm. Przecież to absurd.
Niestety okazuje się po raz kolejny, że wolny rynek, swobodny przepływ kapitału, towarów, usług i osób jest ok, ale tylko wtedy, gdy Holandia na tym korzysta. Kiedy pojawiają się negatywne zjawiska, zaczyna się szukanie kozła ofiarnego. Ofiarą pada Polska, bo imigrantów z Polski jest najwięcej. A także dlatego, że wciąż jesteśmy zbyt słabi, aby powstrzymać taką nagonkę.