Już dziś, by zapewnić oglądalność czy klikalność, nie wystarczy żółty pasek z informacją o dużym wypadku. Dziś w wypadku powinien brać udział przynajmniej celebryta -  postać, która niczego nie musi sobą reprezentować, ale była odpowiednio mocno lansowana przez programy poprzedzające informację o wypadku. Największymi newsami stają się cytaty  z obraźliwych wypowiedzi znanych prezenterów, serialowych gwiazdeczek, równie ostre odpowiedzi innych bohaterów telewizyjnego okienka. Im ostrzej i bardziej obraźliwie wypowie się pewien znany polityk rządzącej partii, niegdyś manifestujący swoje przywiązanie do Kościoła, tym lepiej. Im bardziej radykalnie zmieni swój pogląd w jakiejkolwiek sprawie, tym większe ma szanse na pojawienie się w głównym programie informacyjnym telewizji i miejsce na czołówce popularnego portalu.

Skutek jest łatwy do przewidzenia: im mocniej portale i stacje telewizyjne pompują tanie sensacje, tym widzowie są bardziej znudzeni. Trzeba więc szukać jeszcze mocniejszych treści. Matka Madzi Katarzyna W. doskonale odpowiedziała na to zapotrzebowanie. Pojawić się w kontekście śmierci małego dziecka, a potem organizować konferencje, przed którymi zmienia się fryzurę -  czy trzeba czegoś więcej, aby przyciągnąć uwagę tłumów? To jest temat, którego potrzebują media. Dziś jeszcze matka Madzi wystarcza odbiorcom serwisów i czytelnikom tabloidów, ale  w przyszłym tygodniu będzie już dla nich mało ciekawa. Potrzebne będzie jeszcze mocniejsze uderzenie, by utrzymać spadającą oglądalność.

Problemem jednak nie  jest sama Katarzyna W. Takie okropne historie zdarzały się zawsze, w każdej epoce. Jednak teraz media uczyniły z nich wydarzenie wielkiej rangi. Tak samo jak promują Wojewódzkiego, Niesiołowskiego, Nergala, Palikota i wszelkiej maści skandalistów. Wydaje się, że krok po kroku zbliżamy się do ściany. Za chwilę widzów nie uda się już zupełnie niczym zainteresować. I mam nadzieję, że pierwszymi, którzy za to zapłacą, będą macherzy tego coraz bardziej pustego medialnego biznesu.