Od połowy lipca, kiedy rozpoczęły się rozgrywki, w pięciu klubach doszło do zmiany trenerów. Decyzje o zwolnieniu podjęły: Lech, Zawisza, Ruch, Pogoń, a Lechia nawet dwukrotnie. Zawisza i Ruch zajmują dwa ostatnie miejsca w tabeli, Lechia jest niedaleko przed nimi, a Lech i Pogoń muszą się bardzo starać, żeby po rundzie zasadniczej pozostać w górnej połowie tabeli.
Zwalnianie i przyjmowanie trenerów odbywa się na całym świecie i bywa czasami ciekawsze od samych rozgrywek. Bardzo często jednak ta fluktuacja mówi więcej o właścicielach lub administratorach klubów niż o samych trenerach.
Kiedy patrzę, jak zarządzane są Lechia i Zawisza, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tam nawet Pep Guardiola i Jose Mourinho nic by nie wskórali. I, po ludzku, żal mi Jerzego Brzęczka, że dał się namówić na pracę w Gdańsku, bo ma duże szanse zderzyć się tam ze ścianą. Doświadczył już tego dyrektor sportowy Lechii Andrzej Juskowiak. Mając do czynienia z dyletantami lub rządzącymi klubem agentami zawodników, wolał się przenieść do akademii Lechii, która, w przeciwieństwie do samego klubu, funkcjonuje jak należy. Prędzej Robert Kubica dojedzie do mety jakiegoś rajdu niż Lechia będzie walczyć o mistrzostwo Polski, co w Gdańsku przed sezonem zapowiadano.
W czasie rundy jesiennej nie zmieniła się wartość ekstraklasy, nie podniósł się jej poziom. W dalszym ciągu pierwszym wyborem selekcjonera Adama Nawałki są zawodnicy z klubów zagranicznych. To normalne, skoro nadal marzeniem niemal każdego młodego ligowca jako tako kopiącego piłkę jest wyjazd z Polski. Powiodło się niewielu. Robertowi Lewandowskiemu, Łukaszowi Piszczkowi, Jakubowi Błaszczykowskiemu, wszystkim trzem reprezentacyjnym bramkarzom. W sumie to niewielki procent Polaków pracujących za granicą. A wyjeżdżać chcą wszyscy, myśląc naiwnie, że dopiero tam zrobią kariery.
Znam takich ambitnych, dla których nawet Legia nie jest wymarzonym miejscem, bo to przecież w skali Europy druga liga. Największy problem ekstraklasy leży w głowach piłkarzy, ich trenerów i agentów oraz szefów klubów. To jest wprawdzie piłka nożna, ale nogi robią tylko to, co głowa każe.