One miały znaczenie krótkoterminowe i będą miały znaczenie długoterminowe. W średnim terminie rynkami rządzi jednak logika cyklu. O ile Brexit ma raczej znaczenie regionalne, to zwycięstwo Trumpa jest bardziej istotne. Jest to bowiem triumf nacjonalizmu gospodarczego w kraju, który od zakończenia II wojny światowej był zwolennikiem globalizacji. Ktoś powiedział, że Amerykanie wybierając Trumpa przegrali system, który narzucili światu. Uważam, że ta republikańska konfiguracja w systemie politycznym USA jest niebezpieczna, bowiem taki sam układ mieliśmy w 2007 r., gdy zaczynała się wielka recesja, i który mieliśmy w 1929 r., gdy zaczynała się wielka depresja. Oczywiście musimy poczekać na decyzje nowego gospodarza Białego Domu. Jeśli Trump spełni swoje obietnice dotyczące chociażby 40-proc. cła na towary chińskie to mamy kolejną wielką depresję. Z drugiej jednak strony można Trumpa postrzegać jako republikanina zastępującego demokratę. W okresie powojennym były cztery takie przypadki: Bush po Clintonie, Ragan po Carterze, Nixon po Johnsonie i Eisenhower po Trumanie. Po takich zmianach S&P500 w trzech przypadkach rósł przez około miesiąc, a później początek bessy. Na razie wstępna reakcja rynków się zgadza, ale jeszcze nie widać zagrożenia bessą. Wygląda na to, że przynajmniej do wiosny inwestorzy mogą czuć się bezpiecznie, a logika wspomnianego cyklu będzie zachowana.
Czy ta grudniowa zwyżka na GPW wpisuje się w to cykliczne umocnienie? Czy jest to jednak tylko efekt sezonowy zwany rajdem św. Mikołaja?
Wzrost indeksu WIG zaczął się 18 listopada. Moim zdaniem do końca stycznia WIG zyska drugie tyle, co podczas trwającej zwyżki. Obecna korekta to tylko "flaga", która powiewa w połowie masztu. Wyobrażam sobie to więc tak, że po świętach mamy rajd św. Mikołaja, później efekt stycznia. Media pokazują stopy zwrotu, a inwestorzy którzy ciągle się czegoś bali dochodzą do wniosku, że jest tak dobrze, że zaczynają kupować akcje. I to będzie pretekst to jakiejś silniejszej korekty. Na to nakładają się jeszcze wiosenne wybory we Francji. Jak popatrzymy na to, z jakim wyprzedzeniem rynek bał się Brexitu lub wyborów w USA, to wychodzi jakieś 2,5 – 3 miesiące. Jeśli więc francuskie wybory będą powodować takie same emocje jak tamte wydarzenia, to oznacza ustanowienie lokalnego szczytu w styczniu lub lutym, a do kwietnia będzie trwać korekta. Silniejsze tąpnięcie nie powinno jednak nastąpić dopóty, dopóki WIG nie dojdzie do szczytu z maja 2015 r.
Czy siła dużych spółek nadal będzie się utrzymywać w najbliższych miesiącach? Czy może jednak "misie" powrócą do łask inwestorów?
Zwyżki dużych spółek to klasyczny objaw napływu zagranicznego kapitału na GPW. Wygląda na to, że inwestorzy powielają rozumowanie analityków Goldman Sachs, którzy bojąc się ryzyka ze strony decyzji Trumpa, zrobili sobie ranking krajów mniej zależnych handlowo od USA z silnym popytem wewnętrznym. Efektem były trzy kraje – Indie, Brazylia i Polska. Myślę, że siła blue chips potrwa do drugiej połowy stycznia. Gdy mniejsze spółki zaczną być silniejsze, będzie to pierwszy symptom, że kapitał zagraniczny może wycofywać się z GPW.
Czy 2017 r. na polskim rynku akcji będzie lepszy niż ten mijający?