Opoka TFI konsekwentnie od lat ostrzega przed bańką na światowych rynkach obligacji. Czy ostatnie wzrosty rentowności (spadki cen) obligacji skarbowych wielu krajów są zapowiedzią końca hossy? A może wręcz pęknięcia bańki?
Bańka na rynku instrumentów dłużnych jest faktem. Problem w tym, że od 30 lat obligacje są w hossie. Po tak długim okresie zwyżek, formowanie szczytu cen (dołka rentowności) musi być długotrwałe i mylące dla inwestorów. Wydaje nam się, że te ostatnie spadki rentowności są elementem budowania długoterminowego szczytu cen obligacji. Uważamy jednak, że to jeszcze nie koniec tego procesu. Dynamika tego ruchu była tak duża, że w 2017 r. może się jeszcze trafić okazja do taktycznego zainwestowania w obligacje, czyli na grę pod ponowny wzrost cen. Natomiast w długim terminie ta klasa aktywów nam się wybitnie nie podoba, ale jeszcze raz powtórzę - zanim trend w rynku długu stanie się bezsprzecznie spadkowy, czeka nas okres sporych wahań cen.
A jakie klasy aktywów podobają wam się teraz najbardziej?
W okresie 6-12 miesięcy podobają nam się akcje, w tym polskie. To jednak naprawdę tylko kilkumiesięczna perspektywa, wyceny akcji w USA są bowiem absolutnie astronomiczne. Cieszy nas entuzjazm wywołany zwycięstwem Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Koniec hossy musi być bowiem poprzedzony euforią na rynkach, a tej ostatnio, było jak na lekarstwo. Niezależnie od tego co Trump zrobi dobrego, trzeba przyjąć do wiadomości, że wyceny akcji w USA w przeszłości były wyższe tylko dwa razy - w 1929 r. i na przełomie 1999 r. i 2000 r. Wiemy co się później stało. Cykliczna bessa, która teraz nadejdzie, w bardzo łagodnym wymiarze zniesie wyceny i kursy o 40 proc., w umiarkowanym - o 60 proc. a w pesymistycznym będziemy walczyli o przetrwanie systemu tak, jak w 2008 r. Jednak zanim to nastąpi, stawiamy na akcje, również polskie.
A pozostałe klasy aktywów? Co ze złotem, które - biorąc pod uwagę zmienność na rynku obligacji - jest już ostatnią bezpieczną przystanią. Mam na myśli złoto w fizycznej postaci.
Złoto w postaci fizycznej lub zbliżonej do fizycznej powinno być w portfelu każdego inwestora. Pytanie tylko z jakim udziałem - 5, 10 czy 20 proc.? Myśląc o złocie trzeba zrozumieć, że to nie złoto zmienia wartość, tylko waluty papierowe. Przyzwyczailiśmy się do patrzenia na ceny złota w dolarze. W większości innych walut, również, złotym, złoto osiągnęło dołek w 2013 r., i od tego momentu jest w cyklicznej hossie. Dlatego złoto nam się bardzo podoba, wydaje nam się, ze można liczyć jeszcze na kilka lat cyklicznej hossy. Nie jesteśmy tylko pewni, jak to wygląda w przypadku dolara - czy poziomy osiągnięte w 2015 r. są już dołkiem, czy też nie.