Gdyby taka dynamika utrzymała się do końca roku, w grudniu przeciętna płaca w przedsiębiorstwach może przekraczać 3,5 tys. zł. A jeszcze w momencie wstępowania Polski do Unii Europejskiej wynosiła 2,3 tys. zł. W kwietniu po raz kolejny wynagrodzenia były wyższe od szacunków ekonomistów, którzy wskazywali na wzrost o ok. 11,5 proc. Średnia płaca była jednak nieco niższa niż w marcu, ale z reguły ich poziom w marcu jest wyższy niż w kwietniu.

Szybki wzrost wynagrodzeń i zatrudnienia ( w kwietniu o 5,6 proc. wyższe niż przed rokiem) może mieć dwojakie konsekwencje. – Sugeruje to utrzymanie wysokiego popytu konsumpcyjnego na początku drugiego kwartału – komentuje Adam Antoniak, ekonomista BPH. To dla firm dobra informacja. Ale jest i gorsza. – Do końca roku spodziewamy się utrzymania dwucyfrowej dynamiki płac, co wraz z niższym tempem wzrostu wydajności będzie przyczyniać się do pogorszenia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw – wskazuje Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Ponieważ istnieje zagrożenie, że rosnące płace przełożą się na wyższe ceny, RPP podnosi stopy procentowe. Po siedmiu podwyżkach w ostatnich 12 miesiącach, niedługo może dojść do kolejnej o 0,25 pkt proc. a główna stopa NBP może sięgnąć 6 proc.

– Prawdopodobieństwo majowej podwyżki szacuję na 40 proc., czerwcowej na 60 proc. – komentuje Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego. Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING, uważa, że po danych o płacach prawdopodobieństwo podwyżki w maju wzrosło do 55 – 60 proc.