Spółka oferująca depozyty towarowe w złoto trafiła na listę Komisji Nadzoru Finansowego w 2009 r. Nadzór kierował też zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, ale ta za każdym razem odmawiała wszczęcia postępowania. Mimo to KNF ponawia wnioski. „Na przestrzeni ostatnich dni Amber Gold została powiadomiona o przekazaniu sprawy z prokuratury rejonowej do prokuratury okręgowej w Gdańsku. Tym samym, z uwagi na przewlekłość postępowania termin zakończenia audytu przez prokuraturę jest trudny do określenia" - czytamy w komunikacie na stronie internetowej firmy. Z informacji „Rz" wynika, że sprawą zajmują się biegli, a opinia ma zostać wydana najpóźniej w sierpniu.
- KNF nie chce doprowadzić do uprawomocnienia decyzji prokuratury i kieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia. Wygląda na to, że nadzór nie chce się pogodzić z tym, że działamy zgodnie z prawem – mówi Michał Forc, członek rady nadzorczej Amber Gold.
W kwietniu 2010 roku Amber Gold złożył do sądu skargę na KNF. Zdaniem firmy, podmioty wpisywane są na listę ostrzeżeń publicznych arbitralnie, a prowadzenie jej nie ma umocowania w przepisach. Teraz spółka wzywa nadzór do upublicznienia zarzutów wobec niej i zarzuca Komisji, że swoimi działaniami wpływa na dobre imię firmy.
Co na to nadzór? Wydaje komunikat, w którym wyjaśnia, że ma wątpliwości, czy bez licencji nie są wykonywane czynności bankowe, czyli przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obarczania ich ryzykiem. Brak takiej licencji wiąże się m.in. z tym, że depozyty nie mają gwarancji ze strony Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Komisja podkreśla zarazem, że umieszczenie firmy na liście ostrzeżeń nie wiąże się z sankcjami administracyjnymi i nie towarzyszą temu informacje o postępowaniach karnych toczących się z zawiadomień KNF czy skargach klientów. Amber Gold zapowiada, że upubliczni wszelkie informacje o działaniach nadzoru podejmowanych w stosunku do spółki.