Ukraińskie firmy pożyczyły w oddziałach siedmiu rosyjskich banków 94,4 mld hrywien, czyli według kursu z wczoraj 9,7 mld dol. – ustaliła gazeta „Kommersant". Wprawdzie wszystkie kredyty mają zabezpieczenia, ale same banki przyznają, że nie we wszystkich wypadkach jest ono „wystarczająco wysokie".

Najwięcej pożyczył ukraińskiemu biznesowi Prominvestbank (spółka córka państwowego WEB) – 28,2 mld hrywien. Ukraiński Sbierbank pożyczył 24,66 mld hrywien, a VTB Ukrainy – 15,68 mld hrywien. Wszystko to są banki państwowe, więc będą się teraz starać szybko odzyskać swoje pieniądze poprzez np. zajmowanie majątku. Gazeta dowiedziała się, że dłużnicy to firmy należące do 100 największych na Ukrainie. Sporo mogą stracić znajomi przedsiębiorcy Janukowycza, którzy uciekli z ojczyzny.

Bankowcy uważają, że nawet kredyty zachowujące płynność nie gwarantują teraz, że nie będzie trudności z ich odzyskaniem. Na przykład Sbierbank nie może wyegzekwować od koncernu metalurgicznego Zaporożstal ponad 84 mln pożyczonych dolarów.

Kijów ma do spłaty 3 mld dol., które Kreml pożyczył, zakupując euroobligacje w styczniu br., gdy u władzy był jeszcze Janukowycz. Do tego dochodzi ponad 1,5 mld dol. za dostarczony gaz, które Ukraina zalega Gazpromowi Naftogaz.

– Ukraina potrzebuje do ustabilizowania rozkradzionej i zniszczonej gospodarki 35 mld dol. Priorytetem jest spłata zobowiązań wobec zachodnich instytucji – MFW, EBOR, Banku Światowego – zapowiedział minister finansów Aleksandr Szlapak. – Do końca roku musimy spłacić 10 mld.