W Ministerstwie Finansów prowadzono prace nad uproszczeniem VAT. Planowano, by stosowane dziś stawki: 0, 3, 7 i 22 proc. zastąpić jedną w wysokości 15 proc. Jednak przeprowadzone w tym roku analizy wykazały, że ta operacja byłaby zbyt droga dla budżetu.
Wiceminister Elżbieta Chojna-Duch mówi, że obecnie państwa nie stać na zmniejszanie wpływów podatkowych. – W grę nie wchodzi też żadna inna obniżka, ponieważ cięcie stawki VAT o jeden punkt procentowy to ubytek w kasie państwa rzędu 4 mld zł – wyjaśnia Elżbieta Chojna-Duch.
Na 2008 rok zaplanowano wpływy z VAT na poziomie 111,7 mld zł, ekonomiści spodziewają się, że mogą one okazać się o kilka miliardów złotych wyższe z powodu wyższej od planowanej inflacji. W budżecie na ten rok średnioroczny jej poziom przewidywano na 2,3 proc. Wczoraj wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska szacowała ją już na 4,1 proc.
– Takie zmiany łatwiej przeprowadzać w momencie szczytu wzrostu gospodarczego, my mamy w tej chwili do czynienia ze spowolnieniem, dlatego nie dziwi mnie, że teraz minister finansów nie chce podjąć decyzji o obniżce – wyjaśnia główny ekonomista Citi Handlowy Piotr Kalisz. Ważne jest też to, że VAT stanowi główne źródło dochodów podatkowych państwa – jego udział to 39,64 proc. – dlatego szybciej rząd zdobędzie się na cięcie stawek podatku dochodowego niż pośrednich.
Zdaniem Jerzego Martiniego, partnera w kancelarii Baker & McKenzie, jedna stawka VAT miałaby swoje dobre i złe strony. – Różne stawki podatkowe w oczywisty sposób komplikują system podatkowy oraz stwarzają pokusy do naginania przepisów przez podatników w celu korzystniejszego opodatkowania, jednak podniesienie VAT na żywność czy leki z 7 do 15 proc. uderzyłoby w uboższych Polaków, którzy wydają pieniądze głównie na te towary – stwierdził Jerzy Martini. – Generalnie takie posunięcie sprzyjałoby wzrostowi konsumpcji. Znikłaby już bowiem pokusa, aby drogie towary ściągać z zagranicy. 15-proc. stawka VAT plasowałaby nas wśród krajów o najniższym opodatkowaniu towarów i usług.