Takie konluzje przynosi najnowszy raport Kongresowego Biura Budżetowego. Wynika z niego, że tegoroczny deficyt rządu federalnego zamknie się sumą 514 miliardów dolarów i będzie najniższy za czasów prezydentury Baracka Obamy, który objął urząd dziedzicząc deficyt przekraczający bilion dolarów. Rok 2013 rząd zamknął deficytem 680 miliardów dolarów. Najwyższy w historii niedobór w kasie federalnej odnotowano w 2009 roku – 1,4 biliona dol. Obecny, lepszy stan finansów państwa to m.in. rezultat cięć wydatków wprowadzonych przez Kongres oraz poprawy sytuacji gospodarczej i wyższych wpływów z podatków.
Od 2015 roku deficyt znów zacznie się jednak kumulować w tempie około 100 miliardów dolarów rocznie, w miarę jak tempo wzrostu gospodarki USA zacznie zwowu spadać, a stałe zobowiązania państwa – wzrastać.
Kongresowe Biuro Budżetowe ostrzega także, że w ciągu najbliższej dekady czterokrotnie zwiększą się koszty obsługi długu publicznego. W tym roku wypłacane przez panstwo odsetki wyniosą 233 miliardy dolarów, czyli 1,3 proc. PKB, ale już w 2024 roku wzrosną one do 880 miliardów dolarów, czyli 3,3 proc. PKB. Za 10 lat właśnie koszt obsługi długu stanowić będzie w 2024 roku lwią część 1,1 bilionowego deficytu.
Stany Zjednoczone będą się musiały zmierzyć ze zwiększonym deficitytem z powodu wzrostu kosztów programów ubezpieczeń zdrowotnych dla osób starszych i zobowiązań emerytalnych. Eksperci Kongresu zwracają uwagę, że w długoterminowej perspektywie koszt obsługi długu będzie rosnąć, bo prędzej czy później wraz z rozwijającą się gospodarką stopy procentowe będą musiały pojść w górę. Poza tym dług publiczny nie przestanie się kumulować. W 2024 roku ma dojść do 21 bilionów dolarów (obecnie 16,7 bln dol.), czyli 79 proc. amerykańskiego PKB.
Raport przynosi także alarmującą ekspertyzę dotyczącą skutków reformy systemu ubezpieczenia medycznego – Obamacare. Wynika z niego, że wprowadzana w życie ustawa przyczyni się do zmniejszenia zatrudnienia do 2017 roku o 2 miliony miejsc pracy. Ma to wynikać z planów subsydiowania ubezpieczeń dla osób niepracujących i zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin, co sprawi, że wielu Amerykanów zrezygnuje z aktywnego poszukiwania pracy.