Kilka dni temu portal EurActiv opublikował list francuskiego Głównego Sekretariatu ds. Europejskich (SGAE) do europosłów pochodzących z tego kraju. List łagodził stanowisko w sprawie tzw. klauzuli ISDS. To jej zapisy pozwalają na pozywanie państw przez koncerny.
Rozzłościło to wielu francuskich członków Parlamentu Europejskiego. Eurodeputowana z ramienia Partii Socjalistycznej Perveche Beres skomentowała: - W kwestii ISDS oficjalne stanowisko będziemy konsultować z rządem, a nie administracją.
Tak jak w innych krajach sprawami UE zajmuje się we Francji rada ministrów i europarlamentarzyści. SGAE działa pod auspicjami premiera i jej kompetencje ograniczane są jedynie w kwestii spraw zagranicznych i obronnych przez odpowiednich ministrów. Ponieważ we Francji panuje system prezydencki wielu ekspertów wskazuje, że istnienie innego organu prowadzenia polityki, ma schizofreniczny charakter.
- SGAE jest wolnym duchem w ramach francuskiej administracji, w 2012 organizacja miała trudności z adaptacją do nowej lewicowej polityki. W efekcie SGAE często publikowała oświadczenia sprzeczne ze stanowiskiem rządu – uważa anonimowy pracownik administracji.
Instytucja jest zarządzana przez byłego doradcę prezydenta Francouis’a Hollande’a.