[b]Nazywam się:[/b] Leszek Korusiewicz.
[b]Urodziłem się:[/b] w Katowicach-Bogucicach i mieszkałem tam przez kolejne 24 lata. Do dziś mam sentyment do szarych blokowisk i betonowych placów zabaw.
[b]Studiowałem:[/b] filozofię oraz reżyserię filmową.
[b]Pierwszym filmem, który zrobił na mnie wrażenie był:[/b] „Terminator” (ten pierwszy) opowiedziany mi przez ojca, podczas spaceru na Skrzyczne. Miałem wtedy mniej więcej 10 lat i nie byłem wpuszczany do kina na filmy od lat osiemnastu. Opowieść taty była dużo bardziej sugestywna, niż sam film, który obejrzałem kilka lat później na domowym VHS. Zawiodłem się.
[b]Filmowy kadr, który ostatnio poruszył mnie w kinie to:[/b] scena prezentacji „karuzeli Kodaka” z kompletnie nie znanego u nas, a genialnego serialu „Mad Men”, który jest dla mnie najlepszym podręcznikiem reżyserii filmowej. Subtelność niedopowiedzeń osiąga w tym serialu moc dynamitu. To, czego ostatnio brakuje we współczesnym kinie paradoksalnie coraz częściej znajdujemy w telewizji (niestety nie w naszej).