Głównie w krajach anglosaskich, w których ich gang czterech muszkieterek („jedna za wszystkie, wszystkie za jedną”) gotowych na wszystko, by dowieść kobiecej solidarności, stał się niezwykle popularny. Serial spodobał się również dzięki urokowi swojej luksusowej pozłoty. Zamożne bohaterki wprawdzie paplały o modzie – można było odnieść wrażenie, że bez znajomości trendów nie wiedziałyby, jak żyć – i mężczyznach, ale robiły to na tyle bezpretensjonalnie, że i dla widza bezboleśnie.

Dwa lata temu na ekrany weszła kinowa kontynuacja przygód czterech mieszkanek Nowego Jorku powstała z chęci zarobienia pieniędzy na sentymencie do serialu. Film był tragicznie zły. Intrygi właściwie w nim nie było, ważniejsze od bohaterek wydawały się ich stroje (zresztą beznadziejne, jak cała reszta). Pomimo to obraz odniósł olbrzymi sukces komercyjny. Naturalnie to spowodowało, że teraz zaoferowano nam sequel. Jeszcze gorszy.

Połowa filmu rozgrywa się na Bliskim Wschodzie, w Abu Zabi – stolicy jednego z siedmiu Zjednoczonych Emiratów Arabskich – gdzie Carrie, Charlotte, Miranda i Samantha spędzają razem tydzień zaproszone przez szejka. I ta długa, ważka sekwencja jest szczególnie nużąca (cały „Seks” trwa 146 minut) i dla myślącej publiczności obraźliwa. Nie tylko u nas, również dla potencjalnych odbiorców z tamtego regionu, bowiem reżyser i scenarzysta Michael Patrick King traktuje ich jak debili. W jego karykaturalnej optyce islamscy mężczyźni to prymitywni troglodyci, a jeśli chodzi o kobiety, to ich jedynym zmartwieniem jest sposób na upchnięcie pod burką modnych ciuchów (notabene sporą część strojów bohaterek chętnie pożyczyliby niektórzy z drag queens na występy – tak są koszmarne).

Zdumiewające, jak można kręcić produkcje z kobiecymi bohaterkami, jednocześnie je trywializując. Odpowiedzią – jak zwykle – są pieniądze.

[i]USA 2010, reż. Michael Patrick King, wyk. Sarah Jessica Parker, Kristin Davis, Cynthia Nixon, Kim Cattrall[/i]