Przez 30 lat, czyli całą zawodową karierę, spędził w koncernie NBC Universal. Niby daleko od Internetu‚ ale od kilku lat właściciele AOL mieli dosyć wizjonerów e-rynku i szukali kogoś‚ kto twardo stąpa po ziemi i wie, gdzie są prawdziwe pieniądze. Randy Falco trafił do koncernu rozrywkowego NBC zaraz po studiach w 1975 roku. Przeszedł wszystkie chyba szczeble kariery w telewizyjnej części kompanii‚ aż wreszcie trafił do zarządu spółki matki NBC Universal.
Kiedy Jerry Zucker zastąpił na stanowisku szefa Boba Wrighta, Falco nie chciał być dłużej numerem dwa i odszedł do konkurencyjnego Time Warner‚ by ratować jego internetowe ramię. Randy Falco wierzy w cztery środki do sukcesu: „reklama... reklama‚ reklama i redukcja zatrudnienia”. W ciągu roku od chwili objęcia funkcji szefa zarządu zwolnił 4 tysiące pracowników. W październiku tego roku poinformował‚ że konieczne jest zwolnienie jeszcze 20 proc. w 10-tys. koncernie.
Nikt go za to nie lubi‚ ale każdy musi docenić‚ że podniósł w tym roku przychody reklamowe AOL o 40 procent. Firma rezygnuje z usług dostępu do Internetu i stara się o globalny zasięg portalu. Dlatego w przyszłym tygodniu obejrzymy jego polską wersję. Prawdopodobnie to nie Falco wytypował nasz kraj‚ ale z pewnością zapalił zielone światło. Wie‚ że w naszej części Europy na rynku reklamowym też się zarabia.
Kierowany przez niego AOL jest jedną z „cudownych firm” internetowego rynku ocenianego na 200 mld dol. Już w połowie lat 80. jego założyciele zaczęli eksperymentować w „pre-Internecie” z usługami na zapomniane już marki komputerów Atari i Commodore. Zaczęli od gier‚ później dołączyli raczkujące usługi poczty elektronicznej‚ komunikatorów czy przeglądania grup dyskusyjnych. Na przełomie lat 80. i 90. wszystko to było egzotyczne‚ ale AOL odkrył‚ że wielu Amerykanów chce za to płacić. W szczycie powodzenia AOL miał ponad 30 mln abonentów‚ którzy płacili za korzystanie z jego produktów‚ w tym z dostępu do Internetu. Kiedy w 2000 r. doszło do fuzji z Time Warner‚ wydawało się‚ że oto nowa gospodarka święci triumf nad starą.
Założona kilkanaście lat wcześniej spółka została wyceniona wyżej niż działający kilkadziesiąt lat właściciel stacji telewizyjnych‚ koncernu filmowego i nagraniowego‚ gazet‚ sieci telewizji kablowych i agencji reklamowych. Akcjonariusze AOL zrobili dobry interes‚ bo sprzedali swoje udziały w szczycie internetowej hossy i wiary w nową gospodarkę. Ta wiara‚ zwłaszcza w model biznesowy AOL‚ zaczęła powoli słabnąć. Portal kazał sobie płacić za usługi‚ które coraz więcej firm – MSN‚ Yahoo!‚ potem Google – oferowało za darmo.