O jeden krok od domu

W ciągu tych wszystkich lat przez naszą placówkę opiekuńczą przeszło około 1500 dzieci, 94 procent z nich znalazło rodziców – mówi Katarzynie Jaruzelskiej-Kastory prezes Fundacji Rodzin Adopcyjnych Wojciech Pytel

Publikacja: 22.01.2010 00:47

fot. Michał Schabowski

fot. Michał Schabowski

Foto: Rzeczpospolita

Otwock. Interwencyjna Placówka Opiekuńcza (IPO). Malutkie łóżeczka stoją po pięć, sześć w pokoikach jak szklane akwaria. Jest cicho, niemowlaki akurat śpią pod kolorowymi kołderkami. Wydaje się, że te kołderki to najcieplejsze, co im się w życiu przytrafiło. W ośrodku czekają cierpliwie na to, że ich ktoś ogrzeje tym jedynym ciepłem, którego los im nie dał. Że znajdą rodziców.

– Najbardziej się cieszę, gdy przychodzę i któregoś brakuje – mówi wolontariuszka, która siedzi na wesołym dywanie wśród zabawek edukacyjnych, lalek, klocków i raczkującej szóstki najstarszych maluchów. – Wtedy wiem, że poszedł do domu. Wesoło gada do dzieci, do każdego po imieniu, podnosi je, głaszcze, turla im piłkę i ociera łzy. I dodaje, że stara się nie przyzwyczajać.

Dorota Polańska, dyrektor placówki, zna dramatyczne curriculum vitae każdego dziecka, pamięta każdego pacjenta, który przeszedł przez jej ręce. Krążymy między kołderkami. Cicho opowiada mi historie, z których większość chętnie by wykrzyczały tabloidy.

Chłopiec z płaskim czołem, z syndromem FAS, uśmiecha się zza czarnych grubych rzęs. Ma dwa miesiące, a już próbuje czarować. Ale co do jego przyszłego zdrowia Dorota Polańska nie ma złudzeń. Jego sąsiad, nie większy, z poważnym wyrazem twarzy, pilnie wsłuchuje się w nasze głosy. Gdy się go dotknie, by pogłaskać, sztywnieje. Broni się i boi podniesionego głosu.

Za chwilę dzieci będą się budzić, zacznie się zamieszanie, karmienie na cztery ręce, płacze i odbijanie. Zmiana pieluch i urwanie głowy dla personelu.

Ośrodek jest dla dzieci tylko przystankiem na kilka tygodni. Dorota Polańska prosi, by nie robić im zdjęć, by ochronić ich godność i prywatność. Poza tym, choć dzieciom jest w ośrodku bezpiecznie i dobrze, nie trzeba ich tu zatrzymywać nawet w kadrze.

[b]Rz: Czy wszystkie dzieci, które są teraz w ośrodku, są tu w wyniku policyjnej interwencji?[/b]

[b]Wojciech Pytel:[/b] Nie. Część dzieci jest porzuconych, ale jeszcze nie upłynęło sześć tygodni, czas, w którym matka może zmienić zdanie. Często jest tak, że matka, porzucając dziecko, nie nadaje mu imienia.

[b]To jakby nie istniało?[/b]

To dziecko po urodzeniu w szpitalu jest odwożone na salę, gdzie leży w wózku przewoźnym zupełnie samo. Jest zgłaszane do naszej placówki. Leży i czeka, aż ktoś je odbierze. W czasie, gdy wszystkie inne dzieci na rękach swoich matek są pierwszy raz karmione. I którymi matki się cieszą.

[b]Zanim powstała IPO, gdzie trafiały takie maleńkie dzieci?[/b]

W latach 90. powstały oddziały proadopcyjne. W Warszawie były dwa. Jeden na ulicy Litewskiej, drugi w szpitalu w Dziekanowie Leśnym, gdzie na oddziale pracowała moja żona Ania. Opiekowała się dziećmi. Ten oddział współpracował z Katolickim Ośrodkiem Opiekuńczo-Adopcyjnym. Oddział na Litewskiej współpracował z ośrodkiem TPD. Potem przyszła reforma służby zdrowia – 1999 r., czyli decyzja o tym, że szpitale są finansowane przez kasy chorych. Z punktu widzenia systemu ochrony zdrowia te dzieci były uważane za zdrowe.

One się urodziły i zostały porzucone. Nie miały rozpoznanej jednostki chorobowej. Szpital przestał na nie łożyć. Oddziały proadopcyjne zaczęły być likwidowane. Dyrektor szpitala w Dziekanowie Leśnym jako pierwsza podjęła decyzję, że nie będzie go finansować. Wtedy, w roku 2001, tutaj – w Otwocku – wynajęliśmy kawałek oddziału, wyremontowaliśmy i otworzyliśmy interwencyjną placówkę. Miała być finansowana nie z pieniędzy medycznych, tylko z pomocy społecznej.

[b]W placówce pracuje...[/b]

Dwóch pediatrów, neurolog, psycholog kliniczny, 18 pielęgniarek, pracownik socjalny i rehabilitant ruchowy. Tego typu placówka musi być blisko szpitala ze względu na zakres potrzebnej pomocy medycznej. Interwencji, badań. Inaczej byśmy dzieci bez przerwy wozili, a tak tylko drzwi nas oddzielają.

Tu może przebywać 24 dzieci. W tej chwili mamy nawet 25. Na dyżurze są zawsze dwie lub trzy pielęgniarki i wolontariusze bądź matki. Kiedy mamy komplet, a policja przywiezie dziecko, musimy je przyjąć.

[b]Jeżeli dzieci z “okien życia” bądź z policyjnej interwencji są chore, to IPO im zapewnia opiekę?[/b]

One przebywają u nas, czekając na rodzinę. Dużo z nich wymaga leczenia i jest normalnie leczone. Jest pewien problem z ubezpieczeniem, bo nasz system nie przewiduje wszystkich sytuacji. Jeżeli dziecko nie posiada numeru PESEL, to nie posiada ubezpieczenia. Właściwie za większość badań płacimy. Gdybyśmy tego nie robili, dziecko dłużej by czekało na badanie, niż przebywa u nas w placówce. 

[b]Kto by się zajmował takimi dziećmi, gdyby nie IPO?[/b]

Teoretycznie obowiązki takie ustawowo mają centra pomocy rodzinie. Ale dzieci trafiałyby do domu małego dziecka. W Warszawie jest ich kilka. Wszystkie przeludnione. Na pewno jest też mniejsza niż u nas koncentracja na tym, żeby jak najszybciej powierzyć dziecko rodzinie, współpracować blisko z sądem, z ośrodkiem (Katolickim Ośrodkiem Opiekuńczo-Adopcyjnym – red). Głównym celem naszego istnienia jest, żeby dziecko nie przebywało w placówce, tylko jak najszybciej w rodzinie. Nam chodzi o to, żeby każde znalazło szczęście. I także po to tu pracujemy.To jest codzienna praca, praca, praca. 

[b]Jaka matka porzuca dziecko?[/b]

Badaliśmy 44 matki dzieci porzuconych. Staraliśmy się znaleźć ich jedną wspólną cechę, ale zwykle jest to kombinacja cech. Niedorozwój i upośledzenie umysłowe powtarza się najczęściej. Te kobiety żyją na marginesie społeczeństwa. Osoba inteligentna będzie się starała zorganizować sobie życie. One nie są w stanie tego zrobić. Drugą cechą jest alkohol – 34 proc., narkotyki – 11 proc. i bezdomność – 11 proc. Narkotyki są zawsze związane z AIDS. Bardzo rzadko spotykaliśmy matki narkomanki, które nie były nosicielkami wirusa. Wszystkie dzieci przy przyjęciu do IPO są badane na obecność wirusa HIV i HCV – badamy żółtaczkę i AIDS.

[b]Dzieci takich matek są obciążone? Jakie są ich problemy zdrowotne?[/b]

Dzieci obciążonych dość ciężko jest ok. 40 proc. Są różne komplikacje łącznie z wielowadziem, czyli z kombinacją różnych wad – serca, zaburzeń neurologicznych itd. 

To nie znaczy, że pozostałe 60 proc. jest superzdrowe. W pierwszej fazie wymagają pracy z rehabilitantem. Potem pojawiają się problemy z różnymi stanami emocjonalnymi tego dziecka.  

[b]A syndrom poalkoholowy FAS?[/b]

To jedna z najgorszych rzeczy. Alkohol czyni największe spustoszenie. Powoduje spowolnienie rozwoju psychoruchowego na początku, ale potem również rozwoju intelektualnego. Te dzieci raczej nie będą dobrymi uczniami, nawet gdy rodzice włożą bardzo dużo pracy. 

To nie jest tak, że w czasie ciąży jeden kieliszek wina wolno. Powinien być totalny zakaz picia alkoholu. Widok dziecka obciążonego syndromem poalkoholowym pozwoliłby zrozumieć dlaczego. Kobiety nie zdają sobie z tego sprawy. Rozmawiałem kiedyś z ośrodkiem opiekuńczo-adopcyjnym we Włoszech. Nie znali pojęcia FAS. To smutna okoliczność dla naszego społeczeństwa. 

[b]Czy zdarza się, że rodzice nagle się wycofują z adopcji chorego dziecka?[/b]

Większość rodzin marzy o dziecku zdrowym, ładnym i inteligentnym – np. od pary studentów, która zabiła się na motocyklu. Rodzicom w trakcie szkolenia zadawane są pytania, czy chcą i w jakim stopniu dopuszczają możliwość, że dziecko będzie obciążone. Po to jest też faza kontaktu z dzieckiem, żeby w tej fazie powiedzieć nie. I zdarza się, że rodzice mówią, że nie chcą tego dziecka. To jest decyzja bardzo trudna. Znam kilka rodzin, które nie zdecydowały się, a potem adoptowały inne dziecko. Ale przeszły traumę.  To jest normalne poczucie winy.

[b]Jak przyspieszyć proces adopcyjny, by dzieci nie czekały?[/b]

Jeśli dziecko ma tylko opiekuna prawnego, a matka utraciła prawa rodzicielskie (ojca zwykle nie ma), to idzie od razu do adopcji. Chwila moment i ośrodek szuka dla niego rodziny. Zaczęliśmy pracować z sądami. Doświadczona sędzia (najczęściej kobiety są sędziami) potrafi szybko ocenić sytuację i podjąć właściwą decyzję. Niedoświadczony sędzia będzie się wahał, dawał matce szansę.

Becikowe spowodowało, że matki, które normalnie porzuciłyby dziecko, czekały. Trzy miesiące. A potem dziecko i tak trafiało do nas, ale już z interwencji, nie dlatego, że matka się zrzeka praw. I trzeba było przed sądem przeprowadzić proces pozbawienia praw rodzicielskich, który trwa długo – od sześciu miesięcy do 1,5 roku.

[b]Jest pan przeciwnikiem becikowego?[/b]

Poprawiono to becikowe. Jest możliwe do otrzymania tylko wtedy, gdy kobieta w czasie ciąży chodzi do lekarza.

[b]Ile dzieci przeszło przez IPO i wcześniej oddziały preadopcyjne?[/b]

Około 1500. Przez te wszystkie lata do rodziny poszło 94 proc. dzieci, większość do adopcyjnej. 9 proc. potem wróciło do matki, do rodziny naturalnej, a 6 proc. do rodziny zastępczej. Do domu dziecka trafiło 6 proc. dzieci, których nie udało się uregulować prawnie. One długo u nas były.

[b]Zdarzyło się kiedyś coś, o czym pan nie może zapomnieć?[/b]

Zdarzyła się jedna sytuacja, kiedy dziecko tutaj zmarło. Przyczyną była nagła śmierć łóżeczkowa. To się zdarza raz na kilkaset przypadków. Trauma była straszna. Poczucie winy i żalu u całego personelu. Leżało w tym łóżeczku. Trzeba było je wziąć na ręce i wszystko zorganizować, ostatnią modlitwę itd. Mimo że rozum mówił, że to się zdarza, a dzieci przewinęło się przez ośrodek dużo, to i tak tego nie dopuszczałem. ?

[ramka][srodtytul]Kontakt dla tych, którzy chcą pomóc, przekazać 1 procent podatku: [/srodtytul]

Fundacja Rodzin Adopcyjnych,

ul. Nowogrodzka 49, 00-695 Warszawa

Bank Millenium S.A. konto: PL 10 1160 2202 0000 0000 6084 1643; KRS 0000151113

[link=http://www.adopcja.org.pl]www.adopcja.org.pl[/link][/ramka]

[ramka][b]Wojciech Pytel, menadżer i konsultant biznesowy[/b]

Prezes Fundacji Rodzin Adopcyjnych, która prowadzi Interwencyjną Placówkę Opiekuńczą w Otwocku. [/ramka]

[ramka][b]Dorota Polańska, psycholog[/b]

Od początku pracuje z rodzinami adopcyjnymi: najpierw w Katolickim Ośrodku Opiekuńczo-Adopcyjnym jako zastępca dyrektora, teraz w Fundacji jako dyrektor Interwencyjnej Placówki Opiekuńczej. Ma czterech synów[/ramka]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy