Grecki kryzys ciągnie się już ponad dwa lata. Wybuchł jesienią 2009 r. po tym, jak po wyborach nowy, socjalistyczny rząd Jeoriosa Papandreou odkrył, że poprzedni, konserwatywny gabinet, sfałszował statystyki dotyczące deficytu finansów publicznych.
Zrewidowano więc w górę szacunki tego deficytu na 2009 r. z 6 proc. do prawie 13 proc. PKB?(później okazał się on jeszcze wyższy). Wyszło na jaw, że przez całe lata fałszowano greckie dane o finansach publicznych za pomocą skomplikowanych transakcji finansowych, realizowanych przy współpracy z wielkimi, zachodnimi bankami inwestycyjnymi.
Wsparcie nie pomogło
Dla inwestorów było to szokiem. Agencje ratingowe zaczęły ciąć oceny Grecji, gwałtownie rosły rentowności jej obligacji. O ile na jesieni 2009 r., w przypadku papierów dziesięcioletnich wynosiły one nieco ponad 4 proc., to w połowie 2010 r. przekraczały 10 proc., a obecnie sięgają 40 proc.
Ateny zmuszone były w maju 2010 r. przyjąć wart 110 mld euro pakiet pomocowy od MFW i UE. W zamian zobowiązały się przeprowadzić trudne reformy. Ale to nie rozwiązało problemów Grecji. Inwestorów przeraża gigantyczny dług publiczny, który wzrósł z 99 proc. PKB w 2007 r. do ok. 160 proc. w 2012 r. Niepokój wzbudza też to, że greckiemu rządowi nie udaje się znacząco ściąć deficytu finansów publicznych, wciąż jest on zbliżony do 10 proc. PKB. Wpływy z podatków gwałtownie spadają, a kraj jest pogrążony w recesji. Nawet eksperci MFW ostrzegają, że cięcia fiskalne przyniosą już niewielkie rezultaty.
Wobec tego w lipcu zeszłego roku UE obiecała Grecji kolejny pakiet pomocowy wart 130 mld euro. Decyzja o jego przyznaniu może zapaść w najbliższy poniedziałek. W lipcu postanowiono również, że prywatni inwestorzy „dobrowolnie" zredukują posiadany dług Grecji o 20 proc. W październiku przywódcy UE zmienili jednak tę decyzję – redukcja długu miała wynieść już 50 proc., tak żeby grecki dług publiczny został zmniejszony do 2020 r. do