Międzyświąteczna sesja na rynku walutowym upłynęła w bardzo spokojnej atmosferze. Wbrew obawom części inwestorów niewielka płynność rynku nie została wykorzystana przez agresywniejszych graczy do prób spekulacyjnego rozruszania notowań. Najwidoczniej spekulanci również pojechali na majówkę.

Z braku świeżych danych makro z Polski uwaga inwestorów koncentrowała się na doniesieniach ze świata, choć ich wpływ na nasz rynek był ograniczony. Rano za euro płacono 4,16 zł, za franka 3,46 zł, a za dolara amerykańskiego 3,14 zł, czyli po ok. jednym groszu mniej niż w piątek. W ciągu dnia kursy walut wahały się w wąskich przedziałach. Najdroższe były wczesnym popołudniem. W drugiej części dnia euro i frank wróciły na pozycje wyjściowe (tzn. z piątku). Wieczorem pierwsza z walut kosztowała w Warszawie 4,17 zł, a druga 3,47 zł. Jedynie dolar zyskał lekko (0,3 proc.) na wartości i był wyceniany na nieco ponad 3,15 zł.

Na rynku długu handel miał podobnie niemrawy przebieg. Gracze chętniej obracali jedynie papierami dwuletnimi, których oprocentowanie wzrosło (trzeci dzień z rzędu) do 4,67 proc. Rentowność dziesięciolatek i pięciolatek nie zmieniła się i wynosiła odpowiednio: 5,42 proc. i 4,88 proc.