To gra pozorów – ostrzegają eksperci.
Chodzi o trzeci pakiet energetyczny, który zakazuje koncernom wydobywczym prowadzenia jednocześnie działalności transportowej i handlu wydobywanymi surowcami energetycznymi. Mają to robić niezależne podmioty.
Przyjęty w 2009 r. dokument miał zmniejszyć zależność Unii od dostaw z Rosji i zwiększyć konkurencję na rynku. Gazprom od początku protestował przeciwko pakietowi. Władimir Putin nazwał go nawet „grabieżą". Rosjanie ostro przeciwstawili się wprowadzeniu zasad pakietu na Litwie. Strony poszły do sądu, ale podział litewskiego operatora Lietuvos Dujos dojdzie do skutku. Litwinów (mają 17 proc. w spółce) wsparł największy udziałowiec – niemiecki E.ON (37 proc.), więc mający 36 proc. Gazprom musiał się zgodzić. Spółka zostanie podzielona w 2013 r., a litewskie magistrale gazowe przejmie Skarb Państwa.
Litwa to jednak dla Gazpromu rynek niewielki (do 3 mld m3 gazu rocznie). Prawdziwa walka toczy się w Europie Zachodniej, która jest głównym rynkiem gazowym dla Rosji. Dwa tygodnie temu Komisja Europejska wszczęła dochodzenie w sprawie praktyk monopolistycznych Rosjan w ośmiu krajach, w tym w Polsce.
Teraz więc Gazprom wymyślił sposób, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: być w zgodzie z trzecim pakietem i nie zostać uznanym za łamiącego unijne prawo antymonopolowe.