Reklama

Dewaluacja wyczyściła półki

Po dewaluacji boliwara i zamieszaniu na rynkach walutowych Wenezuelczycy rzucili się do wykupowania importowanych towarów. Zachodnie koncerny obecne w tym kraju już liczą straty

Publikacja: 12.01.2010 12:50

Funkcjonariusz wenezuelskiej Gwardii Narodowej pilnuje towarów w supermarkiecie

Funkcjonariusz wenezuelskiej Gwardii Narodowej pilnuje towarów w supermarkiecie

Foto: AFP

Ze sklepowych półek natychmiast zaczęły znikać dobra trwałego użytku. Handlowcy mówili nawet o 70-procentowych wzroście popytu. Prezydent Chavez zapowiedział już wysokie kary dla firm, które w wyniku osłabienia kursu boliwara podniosą ceny.

Od ostatniego weekendu dolar jest wymieniany na 2,60 boliwara w imporcie usług publicznych i w sektorach priorytetowych (służba zdrowia, żywność, sprzęt i wyposażenie). 4,30 boliwara za dolara trzeba będzie zapłacić w imporcie samochodów, sprzętu łączności, wyrobów tytoniowych, napojów, chemikaliów i elektroniki. — Po tym samym kursie będzie liczona sprzedaż ropy naftowej za petrodolary — powiedział w wystąpieniu telewizyjnym Chavez. Czarnorynkowy kurs wynosił przed dewaluacją 4,6 boliwarów za dolara, wczoraj wzrósł do 6, 48. Gospodarka wenezuelska jest w recesji.

[srodtytul]Podwyżki nieuniknione[/srodtytul]

Wielu Wenezuelczyków było zaskoczonych decyzją prezydenta. Narzekają zwłaszcza taksówkarze, bo nie zdążyli kupić opon i ci, którzy planowali wymienić sprzęt AGD. Amerykańskie Colgate, największy światowy producent pasty do zębów i Clorox — lider światowego rynku w produkcji wybielaczy do tkanin obawiają się, że stracą dziesiątki milionów dolarów. Podobnie Avon, Revlon, Procter&Gamble i Energizer. Akcje tych wszystkich spółek już tracą na giełdach. — Rynek na razie nie jest pewien jakie będą ostatecznie efekty dewaluacji, więc będzie konsekwentnie karał firmy, dopóki nie będzie można zrobić jakiejś wiarygodnej prognozy — mówiła wczoraj Connie Maneaty z BMO Capital Markets. Dotychczas firmy działające w Wenezueli przeliczały swoje przychody i zyski po kursie 2,15 za dolara. Robiły to nawet po tym, jak rząd zakazał im importowania przy takim przeliczniku i wywożenia dywidendy.

Wenezuela importuje większość produktów, z czego zdaniem ekspertów, dwie trzecie trafiło do kraju w ostatnich miesiącach za dewizy kupowane na czarnym rynku. Wzrost kosztów importu spowodował z kolei spadek działalności sektora przetwórczego o ponad 7 proc. Teraz te dewizy będą jeszcze droższe.

Reklama
Reklama

Zdaniem ekonomistów podwyżki cen jednak są nieuniknione, ale zostaną one poprzedzone okresem braków towaru na rynku. —To będzie wyjątkowo ciężki rok dla Wenezuelczyków — uważa Juan Pablo Fuentes, ekonomista w Moody's Economy. com. Jego zdanie inflacja w tym roku sięgnie 60 proc, czyli będzie najwyższa od 1996 roku i dwukrotnie wyższa, niż zakładał rząd. — Każda dewaluacja ma natychmiastowy wpływ na popyt konsumencki, więc nie ma wątpliwości, że spadnie on drastycznie. — A właśnie spożycie krajowe jest głównym czynnikiem wzrostu wenezuelskiego PKB — dodaje FuentesJego zdaniem tych strat nie będą w stanie zrekompensować zapowiadane przez Chaveza inwestycje infrastrukturalne, a półki w sklepach pozostaną puste przez dłuższy czas, bo producenci nie będą wiedzieli jak wyceniać swoje produkty przy tylu kursach wymiany.. W 2009 r. PKB skurczył się o 2,9 proc. I mimo wzrostu cen ropy, w ostatnim kwartale ten spadek wyniósł 4,5 proc.

[srodtytul]Brakuje enrgii[/srodtytul]

Handlowcy, którzy zostali praktycznie bez towarów są zdania, że w szybkim czasie ceny się podwoją. Powstanie, jak to już było wcześniej w Argentynie i Brazylii rynek równoległy dóbr użytkowych. Zresztą, mimo gróźb prezydenta, niektóre ceny — zwłaszcza sprzętu elektronicznego- już poszły w górę. Ale Chavez dotrzymał słowa. Sklepy, które zdecydowały się na takie posunięcie, zostały zamknięte. Jak doniosła państwowa agencja prasowa — Agencia Bolivariana de Prensa (ABP) zamknięty został w Caracas sklep kolumbijskiej sieci Elmacenes Exito SA, oraz 70 innych placówek, w tym także Makro. Oficjalnie przy pierwszym wykroczeniu zakaz handlu obowiązuje przez jeden dzień, przy kolejnym — trzy dni. Wenezuelski biznes już przywykł do prezydenckich pogróżek. Kiedy tuż przed wyborami w 2007 roku na rynku zabrakło wołowiny, jajek, mleka i cukru, Chavez nakazał zwiększenie importu tych produktów, grożąc jednocześnie handlowcom srogimi karami za gromadzenie materiału i „wysuszanie” rynku.

Razem z dewaluacją Chavez wprowadził inne posunięcia w gospodarce. Nakazał drastyczne ograniczenie zużycia energii i wcześniejsze zamykanie centrów handlowych, kasyn i skrócenie godzin pracy w administracji publicznej, która zamyka urzędy o 1 po południu. Zużycie energii w tym roku ma spaść o 20 proc, zaś jej import do Brazylii o 70 proc. Podczas ostatniego Bożego Narodzenia prezydent zaapelował do obywateli, aby zrezygnowali ze świątecznych dekoracji.

[srodtytul]Spadek popularności[/srodtytul]

Nie brak jednak i ekonomistów, którzy twierdzą, że polityka Chaveza ma swoją logikę. Z pewnością ułatwi spłatę i obsługę wynoszącego 58 mld dol. zadłużenia zagranicznego. — W ten sposób rząd będzie w stanie zmniejszyć presję fiskalną — uważa Roberto Sifon-Arevalo z S&P. Dodaje jednak, że wszystkie korzyści może „pożreć” inflacja.

Reklama
Reklama

Prezydent Wenezueli w czasie sprawowania urzędu znacjonalizował już przemysł wydobywczy, kazał spakować się zagranicznym bankom i firmie ubezpieczeniowej, ostatnio zagroził również koncernom samochodowym, które jego zdaniem produkują nie to, czego potrzeba Wenezuelczykom. I mimo że dystrybucja dochodów z eksportu ropy naftowej sięga także najbiedniejszych, to jednak Hugo Chavez traci popularność. Na nową próbę zostanie wystawiona jesienią tego roku. W badaniach opinii publicznej coraz więcej zyskuje opozycja.

Ze sklepowych półek natychmiast zaczęły znikać dobra trwałego użytku. Handlowcy mówili nawet o 70-procentowych wzroście popytu. Prezydent Chavez zapowiedział już wysokie kary dla firm, które w wyniku osłabienia kursu boliwara podniosą ceny.

Od ostatniego weekendu dolar jest wymieniany na 2,60 boliwara w imporcie usług publicznych i w sektorach priorytetowych (służba zdrowia, żywność, sprzęt i wyposażenie). 4,30 boliwara za dolara trzeba będzie zapłacić w imporcie samochodów, sprzętu łączności, wyrobów tytoniowych, napojów, chemikaliów i elektroniki. — Po tym samym kursie będzie liczona sprzedaż ropy naftowej za petrodolary — powiedział w wystąpieniu telewizyjnym Chavez. Czarnorynkowy kurs wynosił przed dewaluacją 4,6 boliwarów za dolara, wczoraj wzrósł do 6, 48. Gospodarka wenezuelska jest w recesji.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Ekonomia
Dzięki BraveCampowi uczelnie budują przestrzeń do innowacji
Ekonomia
Polskie MŚP ciągle z potencjałem
Ekonomia
Open source wspiera profesjonalistów medycznych
Ekonomia
Kredyty gotówkowe a budżet domowy. Jak efektywnie nimi zarządzać?
Ekonomia
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama