MSZ wydało wczoraj oficjalny komunikat w sprawie polsko-rosyjskich porozumień gazowych, do których zgłosiło wątpliwości ministrowi gospodarki, mimo że dokumenty zostały zatwierdzone przez rząd.

Resort kierowany przez Radosława Sikorskiego tłumaczy, że wydawanie „opinii o zgodności z prawem UE projektu każdej zawieranej przez Polskę umowy międzynarodowej jest wymogiem ustawowym". I jest to wyłącznie opinia prawna, więc nie stanowi przeszkody w podpisaniu umowy. „Decydujące znaczenie ma uchwała Rady Ministrów i wydane na jej podstawie pełnomocnictwo do podpisania umowy międzynarodowej" – czytamy w komunikacie MSZ.

[wyimek][b]10 mld m[sup]3[/sup][/b] gazu rocznie Polska ma kupować w Rosji w efekcie umowy[/wyimek]

Zatem nadal nie wiadomo, czemu miał służyć wysłany ponad dwa tygodnie temu list szefa dyplomacji do wicepremiera Waldemara Pawlaka, który odpowiadał za negocjacje gazowe z Rosjanami. List – o czym pisaliśmy w „Rz" – zawierał zastrzeżenia do wynegocjowanych dokumentów dotyczące m.in. zasad korzystania z polskiego odcinka rurociągu jamalskiego, którym gaz rosyjski płynie do Polski i Niemiec, oraz sposobu ustalania stawek opłat za korzystanie z niego.

Wicepremier Pawlak w odpowiedzi, którą zaadresował do członków rządu i premiera, bronił zapisów w uzgodnionych dokumentach. I zapewniał, że nie naruszają prawa unijnego. Wyraził też zdziwienie, że szef MSZ dopiero teraz zgłasza wątpliwości, choć jego przedstawiciel uczestniczył w negocjacjach. Eksperci uważają taką sytuację za nietypową i dziwną.