Jeszcze rano wydawało się, że złoty, podobnie jak w poprzednich dniach, będzie tracił wobec euro. Rano za wspólną walutę płacono już sporo powyżej 4,12 zł czyli o 0,2 proc. więcej niż w poniedziałek. Tyle samo, do przeszło 3,41 zł, drożał też frank. Przed dalszą deprecjacją nasz pieniądz uchroniła wypowiedź Witolda Kozińskiego z NBP o możliwych interwencjach na rynku walutowym. Złoty zaczął odrabiać straty a po południu zaczął nawet zyskiwał do euro i franka. Przed zamknięciem za pierwszą z walut płacono już tylko 4,11 zł, czyli 0,25 proc. mniej niż dzień wcześniej. Podobnie, do 3,4 zł, potaniał też frank.

Notowania dolara wyglądały zupełnie inaczej. Po południu zaczął mocno zyskiwać wobec euro za sprawą plotek o możliwym obniżeniu ratingu kredytowego Francji. Na naszym rynku zmiany na globalnych parkietach zaowocowały lekkim wzmocnieniem dolara wobec złotego. Wieczorem dolar wyceniany był w połowie przedziału 3,14-3,15 zł, czyli 0,05 proc. drożej niż w poniedziałek.

Oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich zmalało wczoraj do 3,74 proc., pięcioletnich do 3,29 proc. a dwuletnich do 3,1 proc.