Ale tuż przed świątecznym weekendem nastąpiło uspokojenie nastrojów spowodowane m.in. ogromną interwencją Europejskiego Banku Centralnego oraz informacjami o dokapitalizowaniu dużych banków – Morgan Stanley i Merrill Lynch – przez fundusze inwestycyjne ze Wschodu. Niektórym wskaźnikom udało się wyjść na plus w skali całego tygodnia.

Rynkom wschodzącym sprzyjał spadek awersji do ryzyka. Widać to było po nieznacznie osłabiającym się jenie, który jest często pożyczany przez inwestorów po niskiej stopie procentowej, a później zamieniany na akcje, waluty i inne aktywa. Od wtorku do piątku japońska waluta straciła 0,4 proc. wobec euro i 0,6 proc. wobec dolara.

W Europie Środkowej i Wschodniej jeden z najlepszych wyników zanotował rumuński BET, który wzrósł o 4,2 proc., całkiem nieźle radził sobie również pobliski SOFIX w Bułgarii, który zwiększył się o 2,4 proc. Na plusie tydzień udało się również zakończyć rosyjskiemu indeksowi RTS zwyżkującemu o 1,2 proc.

Gorsza atmosfera panowała w Polsce, Czechach i na Węgrzech. WIG20 spadł o 2,2 proc., praski PX o 2 proc., a budapeszteński BUX o 2,1 proc. Pod koniec tygodnia nie udało im się po prostu odrobić strat z poniedziałku i wtorku, kiedy to obawy o inflację pchały indeksy na całym świecie w dół.

Czy nieśmiała, jak dotąd, poprawa nastrojów może się długo utrzymać? Kiedy Europejski Bank Centralny pożyczył bankom 350 mld euro, rynkowe stopy procentowe zaczęły spadać. Ale pożyczki wygasają już na początku roku, a fundamentalny problem nieufności między instytucjami finansowymi nie zniknął. Również dokapitalizowanie Merrill Lynch i Morgan Stanley łączną kwotą 10 mld dolarów nie będzie czarodziejską różdżką. Przecież miesiąc wcześniej Citigroup i UBS pozyskały podobnych inwestorów, a nieufność nie zmalała. Większość analityków przewiduje, że zawirowania na światowych rynkach jeszcze się nie skończyły. Od nowego roku znów zaczną się nerwy.