Miesiąc wystarczył, aby pomiędzy kontrolerami Agencji Rynku Rolnego a plantatorami roślin energetycznych wybuchła wojna.
– Działania kontrolerów są niezgodne z rozporządzeniem ministra rolnictwa z 22 kwietnia i wprawiają w osłupienie – mówi Wojciech Ślenzak, prezes Agroenergii. Ta grupa producencka z Boguchwały zrzesza 35 rolników posiadających 250 ha plantacji wierzby energetycznej. Agroenergia zaskarżyła działania pracowników ARR do Ministerstwa Rolnictwa.
Wojciech Ślenzak wymienia przykłady naruszenia prawa przez kontrolerów: według rozporządzenia należy zachować odległość od sąsiednich działek np. 3 m. Plantatorzy traktują to jako wielkość minimalną. – Tymczasem dla agencji to wielkość obowiązująca. Kontroler dopuszcza odstępstwo o 15 cm – mówi prezes Agroenergii.
W rozporządzeniu nie określa się liczby sadzonek na hektar. – Ale kontrolerzy wymagają co najmniej 20 tys./ha. My sadzimy do 20 tys., bo to optimum. Czujemy się w tej dziedzinie fachowcami. Od dziewięciu lat zajmujemy się pracami nad wierzbą. Współpracujemy z uczelniami w Rzeszowie i Olsztynie. Zorganizowaliśmy dziesiątki szkoleń. To nic. Pracownik ARR wie lepiej – denerwuje się prezes Ślenzak.
Kontrolerzy żądają też od rolników faktur VAT, choć w rozporządzeniu nie ma takiego wymogu.