Waldemar Pawlak argumentuje, że trzeba unieważnić transakcje zawarte z naruszeniem dyrektywy MiFID (2004/39/WE). Polska powinna ją wdrożyć w 2007 r. Nadal się to nie udało, bo ustawa czeka na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Czy banki oferujące opcje musiały stosować dyrektywę, której nie implementowano? Wątpliwe. To państwo odpowiada za brak wdrożenia dyrektywy. Prędzej poszkodowane firmy mogą mieć roszczenia do spóźnionego naszego ustawodawcy.
Prof. Marek Wierzbowski w styczniowym wywiadzie dla „Rz” podkreślał, że specjalna ustawa oznacza wysokie koszty. „Sprawa dotyczy dwóch stron umowy – jeśli kogoś odciążymy od kłopotów finansowych, to ktoś inny może ponieść straty” – argumentował. Kto by stracił? Grzegorz Zatryb (ze spółki Strefa Finansów) w swoich analizach dowodzi, że wiele firm zawierało umowy opcyjne zgodnie z zasadą „zero cost option”. Za korzystne opcje sprzedaży firmy nie płaciły prowizji, ale w zamian wystawiały – toksyczne w skutkach, jak się później okazało – opcje kupna. Firmy nie brały pod uwagę ryzyka gwałtownego zwrotu trendu kursu złotówki. Aby odpowiednio zapłacić za korzystne, ale wtedy drogie opcje, musieli wystawić ówcześnie tanie opcje kupna na bardzo wysokie kwoty. Po zmianie kursu walutowego tanie opcje zamiast premii stały się źródłem zarobku finansowych kontrahentów.
Gdyby doszło do rozwiązania za pomocą ustawy umów opcyjnych zawartych w sposób sprzeczny z dyrektywą MiFID, to konsekwentnie powinno się też unieważnić i te korzystne dla polskich firm. A wielu eksporterów ma tylko opłacalne dla nich opcje. Kto im pokryje straty po unieważnieniu tych umów? Pojawią się też następni chętni do podważania swoich umów. Będą to np. kredytobiorcy hipoteczni, którym nagle wzrosły raty naliczane według kursów walut, albo ciułacze, którzy stracili ogromne kwoty w funduszach inwestycyjnych i na giełdzie. W ich przypadkach też często nie stosowano procedur z dyrektywy MiFID.
Załóżmy, że projekt stanie się jednak prawem. Przeanalizujmy, co się stanie, gdy ustawa o opcjach okaże się niekonstytucyjna. Instytucje finansowe, które straciłyby na unieważnieniu opcji, z mocy prawa wystąpiłyby z roszczeniami za bezprawie legislacyjne nie do firm mających opcje, ale do Skarbu Państwa. Za błędy zarządów firm zapłaciłby wtedy w konsekwencji budżet, czyli podatnicy.