Wraz z początkiem nowego półrocza wróciła chęć do zakupów złotego, mówią dilerzy walutowi. W piątek za euro płacono 4,36 zł, a za dolara 3,10 zł. W poniedziałek za te waluty płacono odpowiednio 4,50 zł i 3,22 zł.
Nasza waluta nadgania dystans do forinta czy korony czeskiej, które w ostatnich kilku tygodniach silnie rosły. – Ten okres cechował się oczekiwaniami na osłabienie złotego – mówi Sylwester Brzęczkowski, diler walutowy ABN Amro. Związane to było m.in. z oczekiwaniem na kluczowe rozstrzygnięcia dotyczące budżetu. Umocnienie, które przyszło wraz z początkiem lipca, nieco zaskoczyło uczestników rynku, ale przyznają oni, że złoty miał co nadganiać.
– Ewidentnie widać było w ciągu ostatnich dni świeży kapitał – dodaje Krzysztof Zadura, diler Pekao SA. Na zakupy złotego ruszyli m.in. giganci światowej finansjery – JP Morgan i Merrill Lynch.
Polscy ekonomiści ostrożnie podchodzą do ostatniego wzrostu wartości złotego. – Okres lata może ciągle cechować się niepewnością. Dopiero w czwartym kwartale powinniśmy zobaczyć znaczniejsze umocnienie złotego – mówi Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING.
Tymczasem analitycy zachodnich banków coraz przychylniej patrzą na polską gospodarkę i złotego. W ostatnim raporcie ekonomiści belgijskiego KBC tylko Polsce spośród krajów Europy nie obniżyli prognoz wzrostu na ten rok.