Rosyjski rząd znalazł się w niedoczasie. Zgodnie z prawem ustawa budżetowa musi być uchwalona do końca sierpnia, ale rząd nie zdążył. Duma nagięła więc prawo i dała Putinowi czas do końca września.

W czwartek rząd przyjął projekt budżetu na 2010 rok, zmieniając po drodze najważniejszą daną bazową, którą w Rosji jest średnia cena ropy. Zamiast wcześniej ustalonych 53 dol./baryłkę, wydatki i dochody wyliczono przy cenie 58 dol./bar.

Ale już w piątek rząd przyjęty budżet znowelizował. Tym razem zwiększył finansowanie deficytu pieniędzmi funduszu rezerwowego i narodowego dobrobytu. A to oznacza, że fundusze wyczerpią się szybciej, niż zakładano – czyli przed końcem 2010 r. A to z kolei wymusi zaciągnięcie większych niż planowane kredytów, w tym po raz pierwszy od 11 lat – za granicą. Na razie Rosja chce się zadłużyć na 60 mld dol. w ciągu trzech lat.

Kremlowscy urzędnicy ostro-żnie przyjęli, że deficyt wyniesie 6,8 proc. PKB, czyli 2,94 bln rubli (87,7 mld dol. po przyjętym kursie 33,5 rubli/dol.). W tym roku zaplanowany poziom deficytu (7,3 proc. PKB) w piątek Duma zwiększyła do 7,7 proc.

Dochody nieznacznie wzrosną i mają wynieść 6,95 bln dol. (207 mld dol.), a wydatki spadną do poziomu 9,89 bln rubli (294,7 mld dol.). Także następne dwa lata (2011 i 2012) mają być deficytowe.